Badania kryminologa

W tym samym czasie Max Frei - doktor botaniki, ekspert od mikrośladów i kryminolog o sławie międzynarodowej, dyrektor Usług Naukowych Policji w Zurychu - badał zauważone w tkaninie całunowej pyłki kwiatowe roślin.

Decyzję oddania swej wiedzy na usługi Całunu podjął bez zastanowienia, gdy zauważył w jego płótnie liczne ciała obce. Do Turynu nie przyjechał bynajmniej w tym celu. Został zaproszony przez władze kościelne, by zidentyfikował wykonane w 1969 r. fotografie relikwii turyńskiej. Wyjechał do swego laboratorium w Zurychu już jako syndonolog, zafascynowany jej tajemnicą, mimo że jako protestant nie miał żadnego motywu dawania wiary katolickiemu kultowi relikwii.

Pobraniu próbek towarzyszyła swoista atmosfera. Dopiero po długim zastanowieniu się władze kościelne wyraziły zgodę na niezaprogramowane pobranie próbek, przy której to czynności obecni byli kontrolerzy. Pobranie było w wysokim stopniu nieszkodliwe i wszelkie obawy nie miały podstaw. M. Frei przyłożył do tkaniny specjalne lepce przeźroczystej taśmy i naciskając odlepiał i zlepiał je, zabezpieczając w ten sposób nabytek. Pobrał prawie niepostrzeżenie 12 próbek z 240 cm2 tkaniny w różnych miejscach.

Był to początek sensacyjnego odkrycia: noc z 22 na 23 listopada 1973 r. Nabytek obejmował kilka tysięcy pyłków kwiatowych roślin.

Ich badaniu M. Frei poświęcił ostatnich l0 lat swojego życia, wolny czas i duże sumy pieniędzy, wydane na siedem wypraw na Bliski Wschód, by miesiącami szukać pyłków w ziemi, a nawet w mule jeziora Genezaret. Była to praca żmudna, męcząca, wymagająca cierpliwości w badaniu ciałek o „wielkości" kilku mikronów, często pokrytych warstewkami zaskorupiałych substancji. Trzeba je było usuwać, by dotrzeć do powierzchni pyłków o fantastycznej nieraz rzeźbie. Całe szczęście, że ich twardość, wytrzymałość na działanie kwasów i wysokiej temperatury, dawała luksus pewności, że badany „przedmiocik" nie zniszczy się i powie to, czego palinolog oczekuje: wskaże na gatunek rośliny, z którego pochodzi.

W jakim celu? By określić, gdzie badany przedmiot znajdował się. Pyłki kwiatowe w ogromnych bowiem ilościach unoszą się w powietrzu i osiadają wszędzie, przylegając do przedmiotów, wnikają w tkaniny ubrań. Dlatego palinologia m.in. służy kryminalistyce w wykrywaniu miejsca pobytu zbrodniarzy, ich broni czy innych znalezionych przez policję przedmiotów. W jaki sposób?

Otóż każda roślina posiada swój pyłek o określonym kształcie i „ozdobach", konkurujących z bogactwem kształtów muszel morskich. Posiada też określony obszar występowania, o którym informują specjalne katalogi geografii roślin i opisy kształtów pyłków. Na przykład w Dolinie Ojcowskiej w Polsce rośnie polodowcowy gatunek brzozy o okrągłych listkach, występujący tylko w tym miejscu Europy i... na tundrach Syberii. Gdy palinolog stwierdzi, że dany osobnik w swoim ubraniu ma pyłki tej brzozy, przypuszcza z wielkim prawdopodobieństwem, że był on w Dolinie Ojcowskiej lub w jej pobliżu, albo na Syberii. Może określić także czas, biorąc pod uwagę okres kwitnienia danej rośliny, jak i również występowanie i kierunek wiatrów. Jest to ważne. Od tego zależy zasięg lotu pyłków.

Wyniki swoich badań przedstawił M. Frei na II Międzynarodowym Kongresie Syndonologicznym w Turynie w 1978 r., choć część ich publikował wcześniej. „W czasie ostatnich pięciu lat - mówił - udało mi się zidentyfikować pod mikroskopem optycznym i mikroskopem elektronowym skaningowym liczbę 49 roślin, których pyłki występują w Całunie". Następował ich spis z nazwą łacińską i wskazaniem na miejsce ich występowania z dokładnością do trzech miast: Jerozolimy, Edessy i Konstantynopola, nie mówiąc o krajach i obszarach Bliskiego Wschodu, a następnie Europy. Wniosek był jednoznaczny: Całun Turyński wędrował z Palestyny, przez Północną Mezopotamię i Konstantynopol do Francji i Włoch. Wyniki te potwierdzały dane historyczne.

M. Frei w 1978 r. pobrał dalsze próbki i w sumie zidentyfikował i umiejscowił 57 gatunków roślin, spośród których tylko 17 występuje we Francji i Włoszech. Reszta rośnie poza Europą. Wiele jest typowych dla Jerozolimy i jej okolic. Fakt, że trzy/czwarte gatunków rośnie w Palestynie, a wśród nich 13 na terenach zasolonych, typowych dla Negebu i strefy Morza Martwego, mówi sam za siebie. Stadium typowych wiatrów obszaru śródziemnomorskiego doprowadziło uczonego do wniosku, że chamsin, który wieje z południowego-wschodu na wiosnę i jesienią, jest odpowiedzialny za przeniesienie ku Palestynie pyłów i pyłków z terenów pustynnych.

Odczytanie mapy występowania pyłków nie było już trudne, podobnie jak i innych okoliczności. Przeniesienie się ich z Palestyny do Europy jest w wysokim stopniu nieprawdopodobne. Byłoby to rzeczywiście cudem, gdyby wiatry przyniosły na Całun więcej pyłków z Bliskiego Wschodu niż okolicznych obszarów europejskich i to takich roślin, które na starym kontynencie nie występują. Ten niewytłumaczalny fakt - gdybyśmy przyjęli, że tkanina całunowa została wyprodukowana w Europie w okresie średniowiecznym - musiałby się następnie powtórzyć w określonych porach roku i zbiec z terminami publicznych wystawień Całunu. Poza tym, wśród znalezionych pyłków, najczęściej występujący na jego tkaninie, był identyczny z pyłkiem kopalnym, który wytrwały palinolog znalazł w pokładach jeziora Tyberiadzkiego.

Nie ustawał on w pracy i swój zbiór pyłków całunowych powiększył do 76 gatunków roślin. Końcowy wniosek zawsze był ten sam: „Mogę stwierdzić, że na Całunie nie znalazłem żadnej cząsteczki, którą można byłoby ocenić jako przeciwstawny dowód jego pochodzenia sprzed 2000 lat (...) W owym czasie studium pyłków nie było jeszcze znane - powiedział, ustosunkowując się do ewentualnego pochodzenia tkaniny całunowej ze Średniowiecza - gdyby więc jakiś fałszerz postarał się o płótno z Palestyny (z jakąż trudnością!), zawierające w sobie pyłki z tego obszaru, nie sprowadzałby ich z Anatolii i Konstantynopola, by symulować przeszłość swego dzieła, która w owym czasie nie była dyskutowana. Obraz palinologiczny pozwala więc wykluczyć fałszerstwo w średniowiecznej Francji, na obszarze, gdzie brak całej flory wschodniej, której przecież pyłki znajdują się na Całunie".

Wnioski kryminologa szwajcarskiego opierały się na rzeczowych dowodach, przemawiających za autentycznością Całunu Turyńskiego. Były one i są nadal traktowane jako wysoce prawdopodobne. Wobec średniowiecznej datacji C-14 stanowią dowód przeciwny, którego nie można nie uwzględnić. Rzeczywiście, po „czarnym dniu" Całunu powracał on z uporem w pełni zrozumiałym. Jak paradoksalnie brzmi teraz wypowiedź M. Freia, przemawiającego na Kongresie w 1978 r.: „Dalsze analizy pyłków Całunu prawdopodobnie pozwolą zbadać statystycznie częstotliwość gatunków pyłków w różnych osadach Morza Martwego. Zdaje się jednak, że ta praca bardzo kosztowna nie będzie konieczna, jeżeli datacja tkaniny przez metody radioaktywnego węgla rozwiążą ostatecznie problem - dodajmy: wieku płótna całunowego".

Okazało się, że metoda ta jeszcze bardziej skomplikowała określenie wieku „wędrującej tkaniny"...

M. Frei nie doczekał owej chwili. Zmarł w 1983 r., wprawiając palinologów w kłopot. Pracował bowiem sam i nie pozostawił po sobie prawie żadnych wskazówek metodologicznych. Jego cała kolekcja przeszła w 1988 r. na stowarzyszenie ASSIST. Jego dyrektor, archeolog P.C. Maloney, ujawnił niektóre znamienne unowocześnienia, dotyczące badania pyłków. Uczynił to w wymownym okresie: prawie rok po ogłoszeniu przez kard. A. Ballestrero wyników analizy C-14, wskazujących na średniowieczną datację Całunu. Wygłosił wówczas referat na Sympozjum w Paryżu (7-8 IX 1989), na którym naukowcy ustosunkowali się krytycznie do kontrowersyjnej datacji, wyrażając opinię o niepodważalnych wynikach prac M. Freia.

P.C. Maloney przedstawił je sławnemu palinologowi izraelskiemu A. Horowitzowi, który stwierdził, że wachlarz pyłków na Całunie rozłożony przez szwajcarskiego uczonego jest porównywalny z izraelskim, a nie z północno-afrykańskim. A. Danin, ceniony ekspert izraelskiej flory pustynnej w departamencie botaniki Hebrajskiego Uniwersytetu w Jerozolimie, zgadza się z tą opinią i dodaje, że na podstawie pyłków obecnych w Całunie Turyńskim, można wykazać jego wędrówkę przez Negeb, aż do płaskowyżu Libanu.

Prace M. Freia zainspirowały innych palinologów. Wykorzystali oni fakt, że uczony ten znajdował w tkaninie całunowej pyłki roślin w niejednakowej ilości. Średnio natrafiał na jeden lub dwa w obszarze 1 cm2, lecz na początku taśmy - gdzie nacisk był silniejszy - ziarenka przylepiały się w większej ilości. Na niektórych znajdował ogromną ilość. Na próbce pobranej blisko wypływu krwi na lewym ramieniu - ponad 160, w pobliżu zaś

czoła - ponad 275 pyłków na 2 cm2. To spostrzeżenie doprowadziło do wniosku, że nie tylko wiatr był odpowiedzialny za gromadzenie się pyłków w Całunie.