Bieg ku C-14

Bieg ten nie był budujący. Raczej gorszący. Zwyciężyli w nim ci, którzy nie mieli właściwie styczności z Całunem, lecz... rozporządzali aparaturą techniczną, wydatki mogli wliczyć w koszty reklamy.

Naukowcy, od lat prowadzący badania tej relikwii, zrezygnowali z walki, albo zostali „zdyskwalifikowani". Napuszczanie wzajemne jednych na drugich powoli oczyszczało pole dla wybrańców: pracowników trzech laboratoriów i Muzuem Brytyjskiego. Ogromne przedsięwzięcie przerodziło się w farsę.

Czuję niechęć do opisywania owej „przepychanki", a jednak ten niesławny „bieg ku C-14" musimy prześledzić, by zdać sobie sprawę z samobójczego szachu w jaki jedna gałąź jednej dziedziny nauki: chemii, postawiła kilkanaście innych.

Nasza obserwacja byłaby bardzo męcząca bez poczynienia skrótów. Będzie się w niej roiło od nazwisk, na końcu jednak pozostaną właściwie trzy: analityk amerykański Harry E. Gove; Luigi Gonella, profesor instrumentacji fizycznej na Politechnice w Turynie, doradca naukowy kard. A. Ballestrero; pastor Kościoła Episkopalnego - Dawid Sox.

Ta ostatnia postać w procesie datacji odegrała rolę ,;rzecznika prasowego" przeciwników autentyczności Całunu i „publikatora niedyskrecji" związanych z przeprowadzeniem testu C-14. Wszedł na scenę dzięki odkryciu członka STURP dr W. McCrone'a, który w 1980 r. opublikował wyniki swoich badań wykrywających rzekomy tlenek żelaza i cynober w próbce całunowej. Na tej podstawie wysnuł wniosek, że wizerunek na Całunie jest malowidłem. Zadziwia postawa tego uczonego, który przecież znał jak mało kto relikwię turyńską, a jednak... uległ pokusie zabłyśnięcia w opinii swoich współwyznawców. Ów błysk trwał moment. Jego wyniki zostały obalone przez kolegów ze STURP, ale Sox skorzystał z sensacji i błyskawicznie wydał książkę pt. The image on the Shroud - „Obraz na Całunie", w której obdarzył pełnym poparciem i zaufaniem „odkrycie" McCrone'a. Nie licząc mniej znaczących spotkań „bieg ku C-14" rozpoczął się właściwie od ustanowienia przez STURP w 1982 r. komisji do zbadania Całunu tą metodą. Do jej wykonania zgłosiło się 6 laboratoriów, które zgodziły się na współpracę w ramach badań szerszych, prowadzonych przez STURP.

W dwa lata później ta grupa uczonych syndonologów opracowała drugi program, obejmujący 26 propozycji badawczych, ujętych w 85 pytań. Podejmowały one trzy główne tematy: powstanie wizerunku, konserwacja tkaniny i autentyczność. Problem wieku płótna całunowego i poddanie go próbie C-14 proponowany był na końcu i obejmował jeden na dwadzieścia sześć tematów. Tak dyktowała logika. Najpierw trzeba było poznać przedmiot, by przystąpić we właściwy sposób do pracy przygotowawczej próbek, która przecież decydowała o wiarygodności przeprowadzenia badań wieku metodą C-14. W tym wypadku ważną rolę odgrywały dane historyczne i archeologiczne oraz pomiary fizyko-chemiczne. Dopiero po zebraniu i ocenie tego rodzaju wyników STURP rozprowadziłby próbki do sześciu laboratoriów, jako instytucji podporządkowanych. W tym wypadku laboratoria nie powinny przejmować inicjatywy, lecz pełnić rolę wykonawców naukowego programu.

Był to jedyny program do wykonania, nadający analizie C-14 charakter naukowy. Oderwanie jej od takiego - lub podobnego - programu, powodowało, że sama analiza stawała się tylko czynnością techniczną, którą można byłoby porównać na przykład do analizy krwi w laboratorium szpitalnym, służącej konkretnej osobie do prowadzenia leczenia. Dopiero wówczas, gdy ta i wiele innych analiz szpitalnych włącza się w program badań określony przez grono uczonych lekarzy, wówczas tego rodzaju analizy uzyskują status naukowych.

Test tkaniny całunowej metodą C-14 powinien tkwić w programie badań naukowych, prowadzonych przez specjalistów innych dziedzin. Powinien go poprzedzić szereg analiz tkaniny i orzeczeń o jej „stanie zdrowia", co było nieodzowne dla przeprowadzenia „operacji C-14". Całun w ciągu wieków nie pozostał układem chemicznie zamkniętym - co ujawniła tkanina - lecz podlegał kontaktowi z zanieczyszczeniami, przenikały weń różnorodne substancje, oddziaływały znane i nieznane czynniki, które musiały odmienić nie tylko stan tkaniny, ale również stan pierwotny włókien. Powtarzamy to do znudzenia...

Program STURP obejmował badania płótna całunowego zmierzające do tego, by wszystkie możliwe uwarunkowania mogły być poznane i uwzględnione dla jego konserwacji, a dopiero na końcu, do przeprowadzenia analizy C-14. Jedna sprawa została rozstrzygnięta: do jej przeprowadzenia nie trzeba było dużej próbki. Wystarczał 1 cm2 dla każdego laboratorium. Sprawą sporną stał się sam program badania.

Punkty widzenia uczonych i syndonologów różnicują się. Ujawniają się cztery kierunki. Niektórzy wyraźnie sprzeciwiają się przeprowadzeniu testu C-14. Inni wysuwają zastrzeżenia: na Całunie obcy materiał stanowi ponad 15% struktury tkaniny. STURP chce wykonać datowanie w kontekście innych badań, a jeszcze inni chcą wykonać je za wszelką cenę i szybko.

Na pierwsze miejsce wysunął się problem, kto je wykona. Światowa sława Całunu i zainteresowanie się nim w ostatnich latach czyniło zeń nośnik niespotykanej reklamy o wielkim zakresie i sile oddziaływania. Datowanie relikwii turyńskiej umocni renomę laboratoriów i wpłynie na „konsekrację" metody przez nie stosowanej, mnożąc zamówienia.

Od tego punktu „biegu ku C-14" rozpoczęła się walka - ze strony karbonistów - bezpardonowa. Inne strony były stopniowo eliminowane lub - na razie - podporządkowywane.

Pierwszym ich celem było usunięcie ze sceny STURP, by w swoim imieniu administrować całą operacją. Grupa międzydyscyplinarna tych uczonych zyskała powszechne uznanie za swoje prace rozpoczęte w 1978 r. i za ich wyniki. Opierając się na doświadczeniu i przekonaniu o konieczności kompleksowego badania Całunu - którego program określiła - nie godziła się na przeprowadzenie samej analizy C-14. To zadecydowało, że dla karbonistów STURP stał się wrogiem „numer jeden". Sox rozpoczyna od ataku na dobrą opinię amerykańskich naukowców. Opisuje ich jako „fanatycznych mnichów o organizacji typu militarnego".

Na czele karbonistów staje Harry E. Gove. Podczas kongresu w Trondheim proponuje rezygnację z programu STURP i współpracę laboratoriów z jego grupą. Otrzymałyby one bezpośrednio próbki do datowania bez dodatkowych - rzecz zrozumiała - badań. Laboratoria przyjmują propozycję i odrzucają współpracę z jakimikolwiek innymi naukowcami.

Zostaje uzgodniony protokół, który przedstawiono jako „mądry i uczciwy" wkład w dzieło projektów STURP. Oto jego istotne punkty: 1) Muzeum Brytyjskie będzie instytucją koordynującą i gwarantującą badania. 2) „Dobre przysługi" STURP będą potrzebne do zorganizowania pobrania próbek. 3) Muzeum Brytyjskie postara się o próbki dodatkowe i odbierze od laboratoriów zobowiązanie na piśmie, by nie ujawniać nikomu wyników poza autoryzowanymi osobami. 4) Sześć laboratoriów zastosuje według własnego wyboru jakąkolwiek metodę przygotowania próbek do pomiarów, dokładnie rejestrując szczegółowe opisy i ich niepewności. 5) Wyniki zostaną wysłane do Stolicy Apostolskiej i arcybiskupa Turynu przed ich opublikowaniem.

To, co zaszło, było po prostu niepojęte. Program ten - techniczny, a nie naukowy - wykluczał fazę przygotowawczą, niezwykle ważną dla uzyskania właściwych wyników analizy. Zarzut przeciwko STURP, że ich propozycja odłożyłaby test na lata, zawierał argument rzeczywisty, lecz wykluczał jedyną gwarancję wiarygodności samej analizy. Rzecz oczywista, że ten pośpiech nie był podyktowany dobrem badań, ale interesem laboratoriów. Stosowały one nową metodę i należało ją jak najszybciej umocnić. Nie było ważne, że nie została ona jeszcze dopracowana, zwłaszcza w zakresie przygotowania próbek. Właśnie w tym zakresie „potknęło się" laboratorium w Zurychu, popełniając błąd o 1000 lat! Nastąpiło to w ramach „egzaminu" zorganizowanego przez Muzeum Brytyjskie, w którym wzięło udział owe sześć laboratoriów. A jednak laboratorium w Zurychu zostało wybrane do testu tkaniny całunowej, mając na swoim „świadectwie" ocenę „niedostateczną"!

Do tej decyzji było jednak jeszcze daleko. Atak na STURP trwa. Karboniści są pewni siebie, ponieważ w każdym przypadku STURP musiałoby wykonanie analizy powierzyć laboratoriom, płacąc za nią. Nie było w stanie tego uczynić, ze względu na pustki w kasie. Karboniści więc coraz śmielej określają ich program jako „zbyteczne obciążenie" i głoszą, że C-14 jest nieomylny w zadecydowaniu o wieku starożytnego przedmiotu. Wszystkie inne badania można przeprowadzić potem. Gove wzmacnia obstrzał swojej polemiki i oświadcza, że jeżeli STURP będzie miał inne zadanie niż pobranie próbki, zrezygnuje ze wszystkiego.

I to był moment, by skorzystać z tej propozycji. Niestety, nikt z drugiej strony tego nie uczynił.

Następuje dalsze posunięcie w kierunku mata dla STURP. Pojawia się nowy przeciwnik tej grupy naukowców. Jest nim Papieska Akademia Nauk, a właściwie jej przewodniczący, C. Chagas. Gove uzyskał więc posiłki. Ponieważ od 1983 r. Całun Turyński stał się własnością Stolicy Apostolskiej - zapisany w testamencie przez zmarłego ekskróla włoskiego Umberta - jego głos się liczy. On i jego sekretarz doradca, astrofizyk Institute for Space Studies NASA w Nowym Jorku, opowiadają się za protokołem z Trondheim, czyli za linią Gove'a. Ten oświadcza Dinegarowi ze STURP, że obecność Papieskiej Akademii Nauk czyni zbyteczne ich „dobre usługi". STURP ustępuje. Jeden przeciwnik mniej.

Chagas poczuł się ważny. Proponuje zwołanie zebrania z zainteresowanymi naukowcami, na co wyraża zgodę Watykan, zalecając mu udzielenie pomocy kard. A. Ballestrero w organizowaniu spotkania. W czerwcu 1986 r. otrzymało ono autoryzację. Zostali zaproszeni: Harry Gove i Shirley Brignall (Rochester), Edward Hall i Robert Hadges (Oxford), Willi Wolfli (Zurych), Michael Tite (British Museum), Paul Damon i Douglas Donahue (Tucson), German Harbottle i Robert Otlet (Harwell). Gove sugeruje, by na spotkaniu był również obecny Dawid Sox. Ze strony władz kościelnych wezmą udział: prof. Luigi Gonella, jako pełnomocnik kard. A. Ballestrero, oraz C. Chagas, przewodniczący Papieskiej Akademii Nauk. Te nazwiska przeszły do historii Całunu.

W tym czasie Chagas prowadzi podwójną grę. Utrzymuje Gove'a w przekonaniu o powstałych trudnościach ze STURP i donosi mu, że Gonella nie ma do niego zaufania, ze względu na wyznanie. Ujawnia się wyraźny kontrast między dwoma grupami: Govem z Chagasem i STURP z Gonellą. Następuje wymiana listów, pomówień i posądzeń, a nawet - mówiąc delikatnie - dezinformacji. Gove jest zaniepokojony, zwłaszcza po informacji Dinegara, że Sekretariat Stanu i Papieska Akademia Nauk przyjęły projekt STURP dla datowania Całunu. Niepokoi go również przesunięcie terminu zebrania i wiadomość, że prał. Piero Coero Borga - sekretarz Międzynarodowego Centrum Syndonologicznego w Turynie i inni - zwrócili się do Papieża o zablokowanie przygotowania do testu.

I oto nagle następuje przekreślenie jego obaw. 22 maja Gove otrzymuje telex: Stolica Apostolska i kard. A. Ballestrero nie mają zamiaru zabronić datowania Całunu! Zebranie odbędzie się na jesieni, w dniach od 29 września do 1 października. Będzie to jednak „konklawe" karbonistów, chociaż STURP utrzymuje, że C-14 jest kontynuacją ich testu z 1978 r., a Papieska Akademia Nauk uważa, że jej prestiż przewyższy wszelkie względy. 

W zebraniu uczestniczą przedstawiciele sześciu laboratoriów, STURP i inni naukowcy. Zaskakująca rzecz: nikt z Międzynarodowego Centrum w Turynie nie został zaproszony. Kard. A. Ballestrero zawiadamia obecnych, że po jego „ponawianych próbach" Papież autoryzował badanie C-14 i zadecydował o włączeniu Papieskiej Akademii Nauk jako doradcy naukowego, on zaś przedstawia L. Gonellę jako swego przedstawiciela. Informuje, że zaprosił Papieską Akademię Nauk do zorganizowania i kierowania pracami. „Projekt, który wypracuje to zebranie, i który, jak nam się wydaje - stwierdził kardynał - będzie zawierał konkretne propozycje operatywne, zostanie przedstawiony wysokim autorytetom Stolicy Świętej, jak to wyraźnie zażądano w liście przysłanym mi 24 września z Sekretariatu Stanu".

Obrady charakteryzują podziały grupowe, w wyniku których rola STURP zostaje ograniczona wyłącznie do pobrania próbek. Polskie powiedzenie trafnie tę funkcję określa:„ Zanieś, przynieś, pozamiataj". Zaważył głos Gonelli. Był zdania, że gdyby C-14 został złączony z innymi testami, analiza ta byłaby wykonana z wielkim opóźnieniem. Dalej jednak utrzymywał, że pobranie powinno być dokonane jako jeden z procesów całościowego programu, przygotowanego przez amerykańskich naukowców. Zyskuje ono większe zaufanie, ponieważ E. Evin zauważył postępy metody. Zaproszonej przez Chagasa ekspertce od tkanin o światowej sławie, pani M. Flury-Lemberg, będzie powierzona konsultacja przy pobraniu próbek. Wszystko to razem przyczyniło się do poprawy ogólnej atmosfery na zebraniu. Na tym jednak jego rola się skończyła. Podobnie jak i ekspertki M. Flury-Lemberg.

Na jesiennym zebraniu omówiono ważne szczegóły, m.in. ilość potrzebnej tkaniny. Miało wystarczyć 10 cm2. Gonella jest przeciwny, twierdząc, że trzeba zmniejszyć ilość laboratoriów. Karboniści przyjmują to do wiadomości i domagają się metody „na ślepo", by odczuwać poparcie prasy i podnieść rangę wyników. Mówią o podwójnym, potrójnym „na ślepo", czyli z towarzyszącymi innymi próbkami, bez podania dat ich powstania. W ostatecznym wyniku narad uzgodnienia spisał Chagas w obecności kard. A. Ballestrero jednak nigdy nie zostały one oficjalnie zatwierdzone przez Turym choć Gove to stwierdził w rok później w jednym z naukowych czasopism.

Uzgodnienia są rzeczowe i praktyczne: zostanie pobrana najmniejsza ilość tkaniny całunowej, zapewniająca jednak najwyższą wiarygodność wyników. Doświadczenie będzie przeprowadzone pod kontrolą trzech instytucji: Papieskiej Akademii Nauk, Muzeum Brytyjskiego i Arcybiskupstwa Turynu. Analizę wykona siedem laboratoriów, stosujących tradycyjną oraz nową metodę. Poza próbkami Całunu każde otrzyma z Muzeum Brytyjskiego dwie kontrolne. Wszystkie próbki doręczą owe trzy instytucje bezpośrednio przedstawicielom siedmiu laboratoriów, które od owego momentu staną się za nie odpowiedzialne. Po wykonaniu badania poda się wyniki analiz trzem instytucjom do przejrzenia: Papieskiej Akademii Nauk, Muzeum Brytyjskiemu i Instytutowi Metrologii im. G. Colonnettiego w Turynie. Instytucje te zachowają wyniki w zapieczętowanych opakowaniach aż do uzgodnionej daty ich otworzenia, dla dokonania analizy statystycznej. Zostanie to dokonane na wspólnym posiedzeniu trzech instytucji i siedmiu laboratoriów, gdzie zadecyduje się o końcowych wynikach analizy. Dokument zbiorowy propozycji zostaje wręczony kard. A. Ballestrero, który zapewnia, że go przedstawi kompetentnym autorytetom. Razem z Chagasem oświadczają, że jeżeli Całun ma być datowany, należy to zrobić szybko i dobrze.

Szybko było można, dobrze - nie. Zapowiadało to odrzucenie innych badań. Program STURP został „z szacunkiem zatrzymany", jednak - z ;,racji logistycznych" - pobranie będzie dokonane przed nimi. Dokonane i ... wykonane. „Był to pretekst - zauważa francuski syndonolog, B. Bonnet-Eymard - by wykluczyć analizę chemiczną nici", które przecież potem spala się w „próbie ognia" C-14, co przekreśla jakiekolwiek sprawdzenie interpretacji wyników. Można więc je uprzednio spreparować i nikt tego nie udowodni. W wypadku próbek całunowych było to wykluczone według ustaleń i założeń, określających ścisłą kontrolę. Niestety, żaden z istotnych punktów nie został spełniony, poza uprawnieniami Muzeum Brytyjskiego.

Dalszy etap walki o wyłączność operacji-bez jakiejkolwiek kontroli, na rzecz laboratoriów i karbonistów - rozpoczął Gove w sposób zdradzający jego wysoką zdolność strategiczną. Rozpoczęła się od podejrzeń przeciwko władzom kościelnym, które same zdawały się ułatwiać ruchy. Dzień po zebraniu Kuria Turyńska wydaje komunikat, przemilczając liczbę laboratoriów. Do Rzymu zaczęły napływać listy z zapytaniem, czy nie poczyniono propozycji innym ośrodkom. „Właściwie zdaliśmy sobie sprawę- powiedział później Gonelli - że gdyby jakikolwiek typ zastrzeżeń pojawił się, byłby interpretowany jako chęć ze strony autorytetu kościelnego włożenia kija w koła postępu nauki". Doradca kard. A. Ballestrero miał „podniebną" opinię o naukowości grupy Gove'a...

Właśnie w ten słaby punkt - uczulenie opiekunów turyńskich na dobre imię Kościoła - uderzyli karboniści. Sprzyjała im sytuacja niepewności i sekretności, którą podsycił sam Gonella. Podał do wiadomości na łamach La Stampa (27 IV 1987 ), że datowanie zostanie powierzone dwom lub trzem laboratoriom. A więc niektóre zostały wyeliminowane wbrew ustaleniom w Turynie? Z pewnością Zurych, który popełnił niedawno pomyłkę o 1000 lat. Siedem laboratoriów udowadniało swoją przydatność jako liczna grupa zapewniająca większą wiarygodność analiz. W najgorszym wypadku oczekuje się wyboru dwóch: z licznikiem i akceleratorem. Czy nie po to, by łatwiej podsunąć próbki zastępcze, wskazujące na I wiek? Kościół katolicki znany jest z takich symulacji. D. Dulton na łamach Nature opiniuje: „Czy musimy przyjmować na wiarę słowa Watykanu? Jeżeli prowadzący analizy chcą, by wyniki były brane poważnie, powinni wystawić swoje procedury na otwarte inspekcje ze strony niezależnych obserwatorów".

Podejrzenie przeciwko Kościołowi jest brzemienne w skutki. M. Tite - dyrektor Muzeum Brytyjskiego - nie kontestuje go, ani nie broni władz kościelnych, tylko korzysta z „mętnej wody", by podnieść prestiż swojej instytucji, będącej gwarantem uczciwości. Gonella oburzył się na owe insynuacje, jakby „słowo kardynała nie wystarczało". Na domiar „dobrego" - dla karbonistów - powstało nieporozumienie między Gonellą a Chagasem. Pierwszy chciał przystąpić do działania, drugi wysuwał trudności, co spowodowało opóźnienia. Nadal słyszy się głosy, by powstrzymać się z testem, zanim nie będzie za późno. W. Meacham utrzymuje stanowczo, że węgiel C-14 nie powinien być uważany za najwyższego arbitra Całunu. Mogą zaistnieć ukryte problemy. Datowanie opiera się na pewnej ilości przypuszczeń, które nie mogą być poddane próbom laboratoryjnym. Był to ostatni głos rozsądku przed piorunującą wiadomością.

10 października 1987 r. kard. A. Ballestrero pisze do siedmiu laboratoriów list. Wybrane są trzy laboratoria:

- Uniwersytetu w Oxfrodzie (Anglia), 
- Politechniki w Zurychu (Szwajcaria),
- Uniwersytetu w Tucson (Arizona, USA).

„Bieg ku C-14" zakończył się. Dobiegły dwa laboratoria, które „potknęły się" w poprzednich datacjach, oraz laboratorium pod kuratelą Muzeum Brytyjskiego, które stanie się jedynym kontrolerem całej operacji. Był. to ostatni ruch szachu, można powiedzieć - samobójczego.

Jednak wydarzenia toczyły się dalej na oczyszczonej scenie. Decyzję podjął kustosz Całunu, który zebrał w tej sprawie wskazówki ekipy naukowej współpracowników Papieskiej Akademii Nauk. Na tym rola tej instytucji skończyła się w grupie trzech ciał gwarantujących i koordynujących analizę. Pozostało Muzeum Brytyjskie z Titem - jako głównym gwarantem - i Instytut Metrologii w Turynie, z którym karboniści nie będą się liczyli od początku do końca. Ekspertka od tkanin starożytnych o światowej sławie została zgubiona podczas „biegu ku C-14". Klasyczna metoda liczników na gaz została wykluczona. Pozostała jedna: akceleratora ze spektrometrem masy. Motywacja? Wymaga mniejszej próbki, a zachowuje charakter międzynarodowy w trójkącie: Stany Zjednoczone - Anglia - Szwajcaria.

Szczególnie obrażeni poczuli się Gove (Rochester) i Harbottle (Brookhaven), pionierzy na małych próbkach. A więc Gove został wyeliminowany, ale test miał przebiegać, jak on chciał. Było to jedyne pocieszenie. Reszta karbonistów jednak o nim nie zapomni. Jest przecież jak oni wszyscy przekonany, że Całun pochodzi ze Średniowiecza. Czy tak dobrane towarzystwo gwarantuje tak częste powoływanie się na dotychczasowych spotkaniach na „dobrą wolę" laboratoriów? Nie można ich posądzać o „złą wolę", ale też nie można było wykluczyć lekceważącego podejścia do zadania. Sox - „rzecznik prasowy" karbonistów - oddał panującą wśród nich atmosferę przedstawiając dwa scenariusze przewidywań:

„Jeżeli data będzie tą właściwą" (czyli wskaże na I wiek), powstaną głosy, by zaprojektować obniżenie królewskiej kaplicy Świętego Całunu z relikwią umieszczoną wyżej niż grób Napoleona w okrągłej krypcie Inwalidów. Turyn stałby się drugą Mekką. Gdybyśmy spytali, co się stanie w przypadku, kiedy prześcieradło okaże się średniowieczne, odpowiedź jest ta, że zostanie ukryte w zakrystii".

Protokół ostateczny przebiegu analizy C-14 został ujawniony w czasopiśmie Nature z 7 kwietnia 1988 r. Wszystkie próbki - każda o wadze 40 mg - zostaną dostarczone laboratoriom w całych kawałkach wraz z dwoma próbkami towarzyszącymi, oznaczonymi cyframi 1, 2, 3. Analiza będzie więc przebiegała „na ślepo", gdyż nie powie się, która z nich pochodzi z Całunu. Nawet gdyby próbki zostały pocięte, byłoby jeszcze możliwe odróżnienie tej całunowej od innych, dlatego przyjmuje się, że test „na ślepo" zależy w ostateczności od „.dobrej woli" laboratoriów. Kalendarz działań nie został ustalony, lecz jest nadzieja uzyskania daty Całunu pod koniec 1988 r. Według Bonnet-Eymarda, to nieokreślenie służyło do zamaskowania dobrze przygotowanego planu: datowania nie powinny następować jednocześnie, ale jedno po drugim, z przewidzeniem wymiany informacji między laboratoriami.

Teraz już można było pozwolić sobie na wszystko. Prawie w przeddzień operacji, Tite rozpoczyna rozpowiadać w koło, że ma dosyć Całunu i obecnie oczekuje, by cała sprawa zakończyła się. Jest całkowicie przekonany, że znajdzie się wobec średniowiecznego falsyfikatu i zdumiewa go „fanatyczny" entuzjazm, jaki niektórzy Amerykanie okazują relikwii. Ta postawa nie ogranicza się do słów. Tite prosi Evina o średniowieczną próbkę wielkości ok. 6 cm2, możliwie najpodobniejszą do Całunu, o wiadomej dacie: XIII-XIV wiek. Dopiero za drugim razem Evin znalazł coś bardzo niepodobnego w wyglądzie do tkaniny Całunu: podszewkę kapy o splocie zwykłym, ale o niezwykłej datacji: 1296-1297 r.! Była to kapa, której używał św. Ludwik Andegaweński. Co knuł Tite, nikt nigdy się nie dowiedział. Dlaczego postarał się o trzecią próbkę kontrolną? Czyżby mu chodziło o włączenie do analizy próbki „bliźniaczej" z Całunem, według jego przekonań? Można się tylko domyślać, że coś się za tym kryło. Evin tak był przejęty zleconym zadaniem, że obawiając się strajku pocztowców, dostarczył ją w momencie... jak najbardziej niezręcznym.