Nie wytrzymało serce
O przyczynach śmierci Jezusa mówi cały wizerunek. Została ona spowodowana
ukrzyżowaniem, lecz musiało ją przyspieszyć traktowanie Oskarżonego, później
Skazanego na tę najokrutniejszą, ostateczną karę.
Odczytaliśmy to, co mówi Całun Turyński, w sposób bardzo ogólnikowy i
niepełny, jeżeli chodzi o ujęcie tego, o czym on świadczy. W mentalności
naszej tkwi słabość do wszystkiego, co jest naukowe, co można udowodnić
dotykiem i sprawdzić. Stwierdzenie jednak z punktu widzenia medycznego skutków
zadanych urazów, to tylko część prawdy, której rzeczywistość wykracza
poza "szkiełko i oko" tych, co badali i nadal badają wizerunek na
relikwii turyńskiej. Tak jest z odczytaniem poszczególnych ran na nim
zapisanych. Ale jeszcze bardziej zdani jesteśmy na intuicję, gdy chodzi o
ustalenie bezpośredniej przyczyny śmierci Ukrzyżowanego. A zdawać by się
mogło, że jej rozpoznanie nie powinno powodować trudności. Jest jednak
inaczej. Lekarze w tym wypadku różnią się między sobą, co można
wywnioskować z ich publikacji. Nie chodzi tu o istotne różnice, lecz różne
drogi wiodące przez różnie opisywane przyczyny do tego samego momentu:
zatrzymania się czynności serca. Wszyscy są zgodni, że biczowanie
przyspieszyło śmierć Jezusa. Świadczy o tym jednoznaczne odczytanie Jego
rany w boku i krwi, która z niej wypłynęła. Nie chodzi jednak tylko o
stwierdzenie faktu, że w worku czy jamie opłucnej nagromadził się płyn
krwistowodnisty, ale czy śmierć Człowieka z Całunu spowodowało zaduszenie
się wskutek zwisu ciała, czy w wyniku niewydolności serca, nie w znaczeniu
upośledzenia jego czynności, lecz urazu.
Achille Judica-Cordiglia, wybitny kardiolog i specjalista w zakresie medycyny
lotów powietrznych i kosmicznych, dokonał szeregu doświadczeń ełektrokardiograficznych
i fizjopatologicznych, charakterystycznych dla fazy przyspieszenia podczas
pobytu w przestrzeni pozaziemskiej. Na ich podstawie - mając na uwadze dane z
wizerunku całunowego - sporządził dokładny schemat czynników, doprowadzających
do śmierci Chrystusa. Wymienia dwie grupy: psychiczne i spowodowane fizycznie.
Nie wszyscy syndonologowie uwzględniają w mierze dostatecznej te pierwsze, które
przecież w pracy serca odgrywają nieraz rolę decydującą o życiu lub śmierci,
prowadząc do zawału, jaki często koronuje pęknięcie serca. "Może to
przytrafić się również w wieku młodzieńczym osobnikom w doskonałym
zdrowiu. Powodują je mechanizmy biochemiczne, wywołujące skurcze dłuższe
lub krótsze wieńca sercowego, pod presją gwałtownych stresów
psychofizycznych" - stwierdził W. Stroud. W odczytaniu ciężkich przejawów
cierpienia neuropsychicznego Człowieka z Całunu może nam pomóc opis
ewangeliczny. Należy w tym zakresie uwzględnić przeżycia w Ogrodzie Oliwnym.
Ten opanowany i pełen godności Rabbi z Nazaretu zachowuje się jak nigdy:
rzuca się na ziemię w modlitwie, dwukrotnie stwierdza, że Jego uczniowie śpią
spokojnie, On zaś przeżywa takie napięcie wewnętrzne, że Jego pot był jak
gęste krople krwi, sączące się na ziemię (Łk 22, 44). Potem nastąpiła
zdrada jednego z nich, później ucieczka wszystkich i zaparcie się następcy -
Piotra. Procesowi nie tylko towarzyszyło bicie, biczowanie, koronowanie
cierniem i znów bicie, lecz świadomość całkowitego niezrozumienia ze strony
uczniów i odrzucenia przez rodaków. Ta świadomość dochodzi do szczytu, gdy
na krzyżu, w momencie zgonu, zawołał: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie
opuścił? Ten okrzyk był tak niezwykły, że Ewangelia podaje jego brzmienie w
języku mówionym Jezusa - aramejskim: Eli, Eli, lewa sabachthani (Mt 27, 46; Mk
15, 34).
Z czynników spowodowanych A. J.-Cordiglia wymienia traumatyczne (urazowe) i
grawitacyjne (związane z prawem ciążenia). Pierwsze, to uderzenia,
biczowanie, koronowanie cierniem, dźwiganie patibulum, rany ukrzyżowania,
obfita utrata krwi. Grawitacyjne obejmują czynności związane z podnoszeniem
się i opadaniem na krzyżu, przede wszystkim zaś z trwaniem na nim w pozycji
zawieszenia przez trzy godziny. Te właśnie czynniki wpływały na zakłócenie
układu krążenia z jego motorem: sercem. Następowało ograniczenie przepływu
krwi do głowy i płuc, co powodowało zwiększony rytm bicia serca,
zmniejszenie ciśnienia i zaburzenie tętna, a z kolei niedokrwienie głównie
narządów wieńcowych i mózgu. Serce zatrzymało się w momencie rozkurczu (diastole)
i nie miało siły wpompować w tętnice krwi, która wypełniła jego komory.
Nastąpiła śmierć.
Schemat ten zasadniczo zawiera najważniejsze przyczyny, jednak ostateczna
wydaje się nie odpowiadać wizerunkowi na Całunie. Rozkurcz zakłada pozycję
opadnięcia na krzyżu, tymczasem Wizerunek całunowy ukazuje ciało wyprężone,
o czym świadczy m.in. wzdęty brzuch. Potwierdza taką pozycję opis
ewangeliczny: okrzyk ostatni Jezusa i oddanie ducha (por. Mk 15, 37); skłonienie
głowy i oddanie ducha (por. J 19, 30); zawołanie donośnym głosem. i wyzionięcie
ducha (por. Łk 23, 46). Mateusz podaje ważny szczegół: po zawołaniu Eli,
Eli, lema sabachthani, ktoś podał Jezusowi gąbkę nasiąkłą octem, zatkniętą
na trzcinę. Ale On nie skorzystał z tej usługi, lecz jeszcze raz zawołał
donośnym głosem i wyzionął ducha (Mt 27, 50). Co zawołał? Nie wiemy. Mógł
to być prawdopodobnie krzyk bólu, jak na to wskazuje tekst oryginalny grecki:
"Krzyknął wielkim głosem".
Ukrzyżowani mogli wołać czy mówić, ale tylko w momencie wyprężenia. W tej
pozycji skonał Człowiek z Całunu. Przemawia za nią teoria angielskiego
lekarza W. Strouda, który. w XIX wieku stwierdził, że jego zdaniem, śmierć
Jezusa nastąpiła wskutek wylewu krwi do osierdzia. Co to oznacza? Serce po całej
swojej powierzchni otoczone jest cienką membraną, zwaną osierdziem, która składa
się z podwójnego woreczka, jaki tworzą dwie błonki: zewnętrzna i wewnętrzna.
Między tymi powierzchniami znajduje się kilka gramów lepkiego płynu, ułatwiającego
przesuwanie się błonek osierdzia podczas bicia serca. Zdaniem angielskiego
specjalisty, który opierał się na bogatym doświadczeniu, przestrzeń między
błonkami - wskutek działań anatomiczno-patologicznych - wypełniła się
wylewem krwi po pęknięciu mięśnia sercowego. Gwałtowne rozszerzenie się błonki
osierdzia powoduje rozdzierający ból pod mostkiem, zawsze z jednoczesnym
okrzykiem cierpiącego, który natychmiast kona. Ten okrzyk jest ostatnim jego głosem.
Nadejście tak gwałtownej śmierci w momencie pełnej jasności umysłu.
podczas niemniej gwałtownego wysiłku fizycznego i w stanie ogromnego zmęczenia,
normalnie powoduje bezpośrednią trupią sztywność, jak to widać na Całunie.
Podczas autopsji, w wypadku pęknięcia osierdzia napotyka się na rozdzielone
składniki krwi: część stanowiąca czerwone ciałka osadza się nisko, część
plazmatyczna na górze. Właśnie to zjawisko rozpoznaje się w wylewie krwi,
jaki widzimy na wizerunku całunowym. Odczytanie angielskiego lekarza sprzed
ponad stu lat, potwierdziły w ostatnich latach badania plamy na tkaninie całunowej
w wizji fluoroscencji nadfioletu. I tu znów użyję potocznego powiedzenia na
scharakteryzowanie tej teorii o bezpośredniej przyczynie śmierci Człowieka z
Całunu, którą dziś podziela wielu specjalistów: "Nie wytrzymało Jego
serce".