Powtórka nie tylko z C-14
Sympozjum Paryskie było pewnego rodzaju „trybunałem" dla karbonistów. Wprawdzie uznano wyniki, lecz wykonanie testu skrytykowano, co było dla laboratoriów najbardziej kompromitujące. Ujawniła się niepewność metody AMS nie tyle ze względu na technologię procesu samej analizy, co słabej strony fazy przygotowawczej, która powinna być przeprowadzona bardzo starannie. Ukryte w naukowych- czasopismach błędne wyniki tej metody, z okazji testu całunowego C-14 zostały ujawnione powszechnie, tak że dziś - można powiedzieć - nie ma osoby zainteresowanej sprawą datacji Całunu, która by o owych „słabościach" analizy węglem radioaktywnym nie wiedziała. Przypominany wielokrotnie błąd Zurychu i Tucsonu posiadał również swoją siłę wymowy. Przede wszystkim metody tej nie można stosować w oderwaniu od innych dziedzin nauki, zwłaszcza pewnych gałęzi chemii, a - jeżeli chodzi o tkaniny - archeologii i historii.
Inżynier górnictwa D. Tassot wobec licznego grona specjalistów, uczestniczących w sympozjum wyraził zdziwienie, że zleceniodawcy nie pomyśleli o bardzo prostym sposobie stosowanym w jego zawodzie. Należało zlecić jednemu z laboratoriów - wyspecjalizowanemu w czyszczeniu próbek tkaninowych - by wykonało czynności przygotowawcze wszystkich czterech próbek i wręczyło karbonistom czyste włókna do spalenia i obliczenia C-14.
Byłaby to nie tylko prawdziwa próba „na ślepo", ale praca wykonana z dużym prawdopodobieństwem wiarygodności. Przede wszystkim taki sposób przeprowadzenia analizy wykluczyłby w dużym stopniu pokusę manipulacji - w wypadku Całunu - natury wyznaniowej.
Dopiero teraz, po „szkole", jaką dał test całunowy, zaczęto przedstawiać nowe sposoby badania wieku tkanin. Poza wykorzystaniem termoluminescencji - zjawiska świecenia ciał pod wpływem ich ogrzania - coraz częściej stosuje się metodę szacującą stopień depolimeryzacji celulozy. Jej zaletą jest to, że pracuje ona w zakresie stanu wewnętrznego włókien. Doc. S. Diana, włoski chemik, tak ją wyjaśnia: „Chodzi o metodę wyłączną dla tkanin i zestawów włókien roślinnych. Jest rzeczą możliwą analizowanie struktur owych włókien metodą ilościową. W wypadku Całunu występuje włókno »książeczkowe«, składające się z celulozy i substancji protoplazmatycznej. Wiadomo, że celulozę niszczy czas, czyli im starsze jest włókno, tym bardziej celuloza - która je tworzy - jest zniszczona. Dysponujemy dzisiaj metodami ilościowego pomiaru właściwości chemicznych celulozy i jej konkretnego stanu we włóknie. Pomiar ilościowy stanu degradacji celulozy można przeprowadzić metodą systematyczną, która polega na obliczeniu ilościowym depolimeryzacji włókna. Mówiąc prościej, ponieważ włókno składa się z polimerów celulozy, liczy się zwykle jednostki celulozy i obserwuje się, czy podwójne połączenia polimerów są przerwane, czy nie. Jeżeli włókno jest stare, podwójne wiązania polimerów są przerwane, jeżeli nie są przerwane, wówczas mamy do czynienia z tkaniną współczesną". Analiza ta wymaga próbek o ciężarze 50 mg i przewiduje ponowną weryfikację przez zbadanie substancji protoplazmatycznej w kanalikach włókien, dając drugą odpowiedź.
Inny test - wykazujący starożytność lnu - opiera się na luminescencji podczerwieni, która może być ujawniona fotograficznie. Odbicie promieniowania podczerwonego jest o tyle silniejsze, o ile tkanina jest bardziej utleniona, a więc starożytna. Korzyść tej analizy wynika z faktu, że nie niszczy próbki.
Jeszcze inne badanie może sprawdzić, czy Całun podlegał promieniowaniu neutronicznemu, które mogło odmienić skład izotopowy nie tylko węgla, lecz również innych obecnych cząstek w ilości nienormalnej, co potwierdziłoby to przypuszczenie.
Nauka dysponuje jeszcze wieloma metodami pomocniczymi, których zastosowanie do Całunu okazuje się nieodzowne, zważywszy jego stan tkaniny. Uczeni zaproponowali, by dokonać badań tkaniny znanego wieku - np. płótna holenderskiego, którym podszyty jest Całun - datując je, a następnie poddając różnym działaniom: wody, temperatury, promieniowania neutronicznego, zanieczyszczeniom.
Specjaliści na Sympozjum w Paryżu stwierdzili, że samo odchylenie od normy - uwidocznione na łamach Nature - wystarcza, by usprawiedliwić żądanie powtórzenia datacji.
Zanim jednak to nastąpi, należy jednak powrócić do przebiegu przeprowadzonego testu i wyjaśnić, co spowodowało niezgodność wyników Oxfordu z wynikami Tucsonu i Zurychu. Różnice, potraktowane przez laboratoria i Muzeum Brytyjskie lekkomyślnie, mogą sygnalizować ważny problem, którego poznanie przyczyni się do lepszego przeprowadzenia przyszłych badań.
Wyłoniony na Sympozjum Komitet Naukowy zadecydował, że w razie powtórzenia testu C-14, próbki przeznaczone do badania zostaną uprzednio poddane nieniszczącym doświadczeniom, w szczególności studium chemicznemu włókien tkaniny całunowej. Zażądał ustalenia precyzyjnej procedury czynności przeprowadzanych w taki sposób, by mogły one być w całości kontrolowane przez przedstawicieli nauki Muzeum Brytyjskiego, Papieskiej Akademii Nauk i STURP. Nie wykluczył udziału innych instytucji. I rzecz najważniejsza: nikomu nie będzie wolno interpretować poczynionych pomiarów przed opublikowaniem „surowych danych". Nie powinno powtórzyć się to, co zaszło podczas ostatnich badań: nie zostały opublikowane dane początkowe z analizy C-14 i - co gorsze - znikły one z dokumentacji tego testu. Wobec tego i innych faktów, poziom pewności: 95% - przypisany analizie przez same laboratoria, wzbudza wątpliwości. Według dokładnego wartościowania Van Haelsta jest nieusprawiedliwiony. A jak można by było określić oświadczenie dr Tite'a, który pewność wartościowania analizy przeprowadzonej w Oxfordzie oszacował na 99,9%?
Badanie metodą C-14 zostanie więc powtórzone.
Gotowość współpracy wyraziły różne instytucje. Poza STURP: grupa amerykańska ASSIST, angielskie British Society for the Turin Shroud, turyńskie Centro Internazionale di Sindonologia i rzymskie Collegamento Pro Sindone. Wśród przewidzianych badań znajduje się doświadczenie z C-14, przeprowadzone w innym kontekście, oraz datowanie metodami alternatywnymi dla węgla radioaktywnego.
A więc praca zespołowa z wykluczeniem jakiegokolwiek monopolu. Nie chodzi tylko o monopol, lecz o szeroko pojęte poradnictwo dla osób decydujących o traktowaniu tkaniny całunowej, które -pouczone przykrym doświadczeniem - będą miały okazję uzyskania lepszego rozeznania w możliwościach działań i nie pozwolą się zastraszyć obawą „o dobre imię Kościoła".
Jest bardzo prawdopodobne, że naukowcy skorzystają z projektu opracowanego przez Meachama już w 1986 r. Proponował on pobranie 5 próbek z różnych miejsc Całunu - w tym skrawka z płótna holenderskiego, przyszytego w 1534 r. Wszystkie próbki byłyby poddane wypracowanej procedurze przygotowawczej: selektywności pod mikroskopem elektronicznym do analiz i przebadaniom mikrochemicznym. Niezwykle ważnym w czynnościach przygotowawczych będzie rozeznanie zanieczyszczeń oraz substancji intruzowych: bardziej złożonych węglowodanów, węglanów organicznych i nieorganicznych. Dwie próbki należałoby zmierzyć tak licznikami proporcjonalnymi na gaz, jak i akceleratorami.
Meacham zaznaczył, że w teście C-14 nie wolno - w imię oszczędności - pobierać jednej próbki. Jego projekt wymaga skrawka tkaniny całunowej o wielkości 12 cm2, by można było z niego wykroić cztery próbki po 3 cm2, ze względu na intensywne przygotowanie ich i na analizy kontrolne. Amerykański uczony przestrzega, że nawet przy najstaranniejszym traktowaniu próbek, wartościowanie archeologa jest niezbywalne.
Projekt ten współgra z programem opracowanym drobiazgowo przez STURP, a odsuniętym od testu C-14 wskutek intryg karbonistów. Jest to najbardziej zasłużona w badaniach Całunu grupa naukowców, zaliczająca do swojego grona ekspertów różnych dyscyplin, jak: medycyny, chemii, biologii, mikrobiologii, fizyki, medycyny sądowej i informatyki. Łączy ich głównie zainteresowanie naukowym studium relikwii turyńskiej. Różnice wyznaniowe i religijne nie przeszkadzają im działać razem. Na pierwszym miejscu stawiają zadanie poznania natury wizerunku i sposobów konserwacji tkaniny całunowej. Na 85 pytań, określających tematy badawcze, jedno tylko dotyczy wieku tkaniny.
I właśnie na przeprowadzenie tego jednego pozwolili opiekunowie relikwii z wizerunkiem „ikony" Chrystusa. Okazało się, że to „uprzywilejowane" badanie trzeba dać ,;do powtórki". Zanim jednak to nastąpi, należy znaleźć sposób ustrzeżenia Całunu przed degradacją. Właśnie ten cel towarzyszył kustoszowi relikwii -turyńskiej, kard. M. Pellegriniemu, który w 1969 r. pozwolił na pierwsze bezpośrednie badanie jej tkaniny. Istnieje bowiem obawa, że jeżeli nie podejmie się stanowczych kroków w zakresie konserwacji, we względnie krótkim czasie tkanina całunowa może ulec bezpowrotnym przemianom, co wpłynie ujemnie na widniejący na niej wizerunek.
Tak projekt Meachama jak program STURP umożliwia przeprowadzenie koniecznych analiz, potrzebnych do zastosowania metod konserwujących relikwię turyńską.
Wobec tej konieczności powtórzenie testu C-14 - mimo oczekiwań milionów wiernych - jest sprawą dalekorzędną...
Czekamy więc na publikacje z wyników przeprowadzonych badań, które przebiegają powolnie i wykonywane są z rozmysłem. Narzuca się jednak pytanie - które za każdym razem słyszę, gdy rozmawiam na temat Całunu Turyńskiego, jakie są ich wyniki? Na razie - nie wiem. Odpowiedź na nie dołączę do następnego wydania tej książki. „Rozesłałem wici" na wszystkie strony, by zebrać pewne - nie w znaczeniu „jakieś", lecz pewności - dane.
Myślę, że z postawionego sobie zadania wywiązałem się. Chodziło mi o przekazanie wiedzy o Całunie Turyńskim, by w jej świetle spojrzeć na jego tajemnicę, którą test C-14 pogłębił tylko swoją średniowieczną datacją. „A myśmy się spodziewali..." - wyrażę swoje i wielu innych nadzieje rozczarowaniem uczniów idących do Emaus (por. Łk 24, 21)-że C-14 rozproszy naszą niepewność i powie nam to, co widocznie na zawsze ma pozostać przedmiotem wiary, gdyż styka się z rzeczywistością, którą tylko tego rodzaju poznanie jest w stanie przyjąć. Gdyby było inaczej, Całun Turyński nie byłby grobowym płótnem Jezusa Chrystusa. To „gdyby" skłania mnie w tej chwili do przytoczenia wypowiedzi Y. Delage'a z 1902 r.: „Gdyby tu nie chodziło o Chrystusa, lecz o kogoś takiego jak Sargon, Achilles czy któregoś z faraonów, nie byłoby żadnej obiekcji..." Ale tu chodzi o postać historyczną, która twierdziła, że jest Synem Człowieczym i jednocześnie Synem Bożym. Dlatego nie znajduję trafniejszych słów na zakończenie jak te, którymi I. Wilson zamyka swoje dzieło:
„Można odczuwać żal, że Całun nie ukazuje się nam jeszcze w pełni swej wiarygodności i autentyczności. Pamiętajmy jednak, że po swym zmartwychwstaniu Jezus nie zawsze objawiał się ludziom w sposób od pierwszego momentu oczywisty. Tak było na spotkaniu z Marią Magdaleną, która wzięła Go za ogrodnika; i tak było, gdy szedł On z dwoma uczniami drogą do Emaus jako nierozpoznany przez nich wędrowiec.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że Całun ma do odegrania swą rolę i że jej czas jest bliski".
Obecnie uczeni przygotowują się do „powtórki z C-14". Jeżeli ta książka spowoduje ciągłą „powtórkę z Ewangelii", Całun Turyński w naszym życiu spełni swoją rolę, którą błogosławiony Sebastian Valfre ujął w zdaniu: „Krzyż otrzymał Jezusa żywego i oddał Go nam martwego, Całun przyjął Jezusa martwego i oddał nam Go żywego".