Znak istnienia
Źródła historyczne, ślady wypalenia na tkaninie i wyobrażenia w sztuce sakralnej pogrzebu Jezusa, wskazują na istnienie Całunu na długo przed pojawieniem się w Europie. Do tych swoistych dowodów dołącza się jeden, który moglibyśmy określać „znakiem". Jest nim podobieństwo .oblicza Chrystusa przedstawianego na mandylionach do wizerunku twarzy Człowieka z Całunu Turyńskiego.
Problem ten zaciekawił P. Vignona, który w latach trzydziestych przestał zajmować się swoją teorią o sposobie powstania wizerunku całunowego, a poświęcił się z pasją ikonografii twarzy Chrystusa, począwszy od VI wieku. Punktem wyjścia w jego badaniach był fakt niepodważalny: właśnie od VI wieku pojawia się nowy wizerunek oblicza Jezusa, posiadający niezmienne cechy główne. Poza ogólnymi cechami P. Vignon zwrócił uwagę na charakterystyczne szczegóły owych portretów - mandylionów. Najbardziej uderzającym był lok na czole, dzielący się na kilka kosmyków. Zanika on w późniejszych obrazach, ale we wcześniejszych był wyraźnie uwidoczniony, choć kłócił się z powagą widniejącą na twarzy Zbawiciela.
Skąd się mógł wziąć ten „frywolny" akcent? Syndonologowie i historycy są zgodni co go jego wytłumaczenia. W owym czasie Mandylion był uważany za płótno, w które Jezus wytarł swoją twarz za życia, krwawe więc wycieki spod korony cierniowej brane były jako ciemniejsze pasma włosów, łącznie z wyciekiem krwi na czole w kształcie odwróconej „3". Należy zdać sobie sprawę, że ówcześni artyści mieli przed sobą słabo widoczne odbicia oblicza Jezusa i to w negatywie, którego nie rozumieli, ale który widzieli. Widzieli również inne dziwne szczegóły, a chcąc być wiernymi kopistami, przenosili je na mandyliony jako szczególne znaki wiarygodności z oryginałem. Wszystkie jednak swoją niezwykłością i wymową przewyższa ów „kosmyk" włosów. Dlatego został nazwany „pieczęcią prawdziwości grobowego płótna Jezusa: Całunu Turyńskigo".
Do poszukiwań P. Vignona włączył się amerykański uczony E. Wunschel. Obydwaj znaleźli około 20 szczegółów całunowych na mandylionach, z których można wybrać 15 najlepiej widocznych. Oto one:
1) Poprzeczna bruzda biegnąca przez czoło.
2) „Prostokąt" otwarty u góry, pomiędzy brwiami.
3) Niewielka zmarszczka w kształcie „V" u
nasady nosa pomiędzy brwiami.
4) Ten sam element wewnątrz „prostokąta" pomiędzy
brwiami.
5) Uniesiona prawa brew.
6) Zaakcentowanie lewego policzka.
7) Zaakcentowanie prawego policzka.
8) Powiększone lewe nozdrze.
9) Zaakcentowanie linii między nosem a górną wargą.
10) Mocno zaznaczona linia pod dolną wargą.
11) Niezarośnięta przestrzeń między dolną wargą a
brodą.
12) Rozwidlenie brody.
13) Poprzeczna linia biegnąca przez szyję w okolicach
krtani.
14) Mocno zaakcentowane i podkrążone oczy.
15) Dwa oddzielne kosmyki włosów spadające na czoło
pośrodku głowy.
Pojawienie się tych szczegółów i cech charakterystycznych nie można inaczej wytłumaczyć jak tylko wzorowaniem się średniowiecznych artystów na „tetradiplonie", znalezionym w Edessie w 525 r. i przeniesionym do Konstantynopola jako Świętego Mandylionu w 944 r: Z czasem pomijali oni bardziej „nienaturalne" rysy oblicza, aż do odtworzenia go w klasycznym ujęciu ikony „Spas Nerukotwornyj" („acheiropoietos") - „nie ręką ludzką uczyniony" - ze szkoły nowogrodzkiej z końca XII wieku. Główne cechy Mandylionu zostały jednak zachowane. Żaden szczegół nie jest jednak przedstawiony przesadnie, a nawet lok na czole, czy znaki między brwiami, nie rażą swoją obecnością na pełnym majestatu obliczu Zbawiciela. Tchnie z tej kopii spokój, godność pełni człowieczeństwa i odblask boskości.
I tu dochodzimy do wymownego faktu. Niezliczone mandyliony możemy porównać do wizerunku oblicza na Całunie Turyńskim. Możemy też stwierdzić, że od VI wieku wizerunek ten utrwalił się w sztuce sakralnej tak wyłącznie i powszechnie, że inaczej nie wyobrażamy sobie wyglądu Jezusa Chrystusa. Nie możemy tylko dokonać tego porównania z ... samym Świętym Mandylionem. W 1204 r. znikł on z Konstantynopola „na zawsze", jeżeli nie przyjmiemy przypuszczenia - opartego na przedziwnych danych - że przeniesiony do Europy Zachodniej zapadł w tajemniczy okres ponownego ukrycia, by w 1357 r. pojawić się w Lirey jako rozwinięty „tetradiplon": grobowe płótno Jezusa.