Oporna Relikwia

Żyjemy w erze obrazu, którą zapoczątkowało wynalezienie - w 1839 roku - fotografii. Wraz z jej udoskonalaniem obraz wchodził coraz to głębiej w naszą kulturę, konkurując z dziełami sztuki malarskiej i przybierając coraz to bardziej zaskakujące formy. Biało - czarnym fotografiom zaczęły towarzyszyć kolorowe, a ich statyczność w wyrazie wprawiła w ruch technika filmowa i elektroniczne zapisy na taśmach. Elektronika umożliwiła dowolny układ obrazu, przekształcenie, obróbkę synchronizację, ujmowanie w cyfry i ponowne odtwarzanie, docieranie do jego najdrobniejszych cząsteczek. Z tym cudem techniki spotkamy się na codzień, patrząc w ekran telewizora czy w monitor komputera. Zdajemy sobie sprawę, że jest to osiągnięcie ostatnich dziesiątków lat, ale myślimy o tym, że dziewiętnaście wieków temu powstać obraz kryjący w sobie informację, która na swój sposób odpowiada technice fotograficzno - elektronicznej, wydaje się absurdem. A jednak coś takiego się stało. Jeszcze bardziej zadziwiający jest fakt, że tego rodzaju "klisza" dotrwała do naszych czasów i została poddana wszechstronnym badaniom, z wykorzystaniem najnowocześniejszej techniki fotograficzno - elektronicznej. Tą "kliszą" jest płat chropowatego płótna lnianego o wymiarach 4,36x 1,10 m, nazywany:

La Santa Sindone

 - po polsku Całun Turyński. "Od zawsze" był on i jest nadal uważany za grobowe płótno Jezusa, w którym zostało złożone Jego martwe ciało i położone w grobie. Słowo złożone należy przyjąć dosłownie. Całun Turyński nie jest bowiem tylko relikwią pośmiertnej szaty Jezusa, użytej z braku jego własnych, które rozdzielili między sobą żołnierze na Golgocie. Nie potrzebuje też żadnego dokumentu czy zaświadczenia o swojej przynależności do Ukrzyżowanego Jest. unikatowym przedmiotem archeologicznym, który sam sobą świadczy o własnej prawdziwości. To ostatnie stwierdzenie nie jest bynajmniej naginaniem danych z Całunu do ewangelicznych opisów zmartwychwstania Chrystusa, ani też wkraczaniem na drogę poznania przez wiarę. Cały czas będziemy szli drogą danych doświadczalnych, jakich dostarczyły badania naukowe. Zajmiemy się tym problemem osobno. Obecnie zwrócimy uwagę na dwa odkrycia, które ujawniły "naturę" wizerunku na Całunie i jego informacje ukryte przed oczyma ludzi patrzących bezpośrednio na tę relikwię. Stałem przed nią dwukrotnie podczas publicznego wystawienia w dniach od 26 sierpnia do 8 października 1978 r. Na żółtawym płótnie widniał podwójny wizerunek Ukrzyżowanego w pozycji poziomej. Biegł on między dwiema nieregularnymi smugami wypaleń, które zwęgliły i nadpaliły tkaninę całunową podczas pożaru w 1532 r. Po lewej stronie widniał wierzch ciała z głową w środku płótna. Z tym wizerunkiem stykało się jego odbicie spodu ciała. Wniosek jednoznaczny: martwe ciało zostało położone na jednej połowie płatu tkaniny i przykryte drugą przez zawinięcie od strony głowy. Niedaleko w Pinakotece Sabaudzkiej znajduje się akwatina - obraz G. B. Della Rovere z XVII wieku - przedstawiający ten sposób "złożenia" ciała Jezusa na płat tkaniny, określonej przez Ewangelistów "syndonem" (od greckiego słowa sindon - rodzaj "lnianego płótna indyjskiego"). Zarysy ciała były ledwo widoczne. Wyraźniej odznaczały się tylko te miejsca, gdzie ciało dotykało płótna. Były trochę ciemniejsze, w kolorze jasnej sepii z różnymi odcieniami. W miejscach głębszych urazów i ran po koronie cierniowej i gwoździach, które przebiły ręce i stopy, po ranie w boku zadanej włócznią - widniały rdzawe plamy krwi. Całe ciało znaczyły widoczne ledwo widoczne kreseczki po przecięciach skóry, spowodowane biczowaniem.

Negatyw i pozytyw

To samo widzieli wszyscy pielgrzymi podczas publicznych wystawień Całunu, począwszy od pierwszego w 1357 r. w Lirey we Francji, kiedy to owa relikwia pojawiła się na Zachodzie, wzbudzając radość i podziw, którym bezustannie towarzyszyły posądzenia o jej fałszerstwo. Do pewnego czasu można je było usprawiedliwić brakiem bezpośrednich badań wizerunku i niezawinioną nieznajomością jego charakteru. Następujące odkrycie powinno rozwiać wszelkie wątpliwości. Dokonał go adwokat turyński Secondo Pia, fotograf - hobbysta. Po pokonaniu wielu trudności związanych z otrzymaniem pozwolenia i przeszkodami technicznymi 28 maja 1898 r. zrobił dwa zdjęcia na szklanych kliszach o wymiarach 51 x 63 cm, jedną naświetlając 14, a drugą 20 minut. W prowizorycznym laboratorium zanurzył pierwszą  kliszę w wywoływacz i w pewnym momencie osłupiał. Kształty Ukrzyżowanego zaczęły przybierać nieoczekiwany wygląd. Postać Chrystusa wyłaniała się w pozytywie! Gdy ogromną kliszę utrwalił i spojrzał na nią pod czerwone światło, ujrzał zdjęcie takie, jakie otrzymuje się dopiero na odbitce negatyw na papierze fotograficznym. Jeszcze wówczas nie zdawał sobie sprawy, że otrzymał pierwsze w historii fotografii czarno - białe przeźrocza. Jaki stąd wniosek? Nie mógł być inny: wizerunek na tkaninie Całunowej utrwalił się w negatywie zapisu fotograficznego.

Chropowate płótno lniane
stało się negatywową "kliszą"!

Wizerunek w pozytywie na fotograficznym negatywie po raz pierwszy ujawnił nie tylko właściwy wygląd martwego ciała Jezusa, ale i wszystkie dotąd niewidoczne jego zarysy twarzy. Nie będzie przesadą, jeśli powiemy, że tajemniczy negatyw "kliszy" całunowej powstał i utrwalił się dziewiętnaście wieków temu, by na progu XX wieku - dzięki wynalazkowi fotografii - można było otrzymać jej pozytyw i swobodnie ujrzeć szczegóły Męki Pańskiej, o których Ewangelie nie wspominają, ograniczając się do bardzo ogólnikowego opisu. Specjaliści od anatomii porównawczej i medycyny sądowej otrzymali prawdziwe zdjęcie fotograficzne ukazujące martwe ciało Człowieka, dokonane w nieprawdopodobny sposób. Jedną z najważniejszych czynności ekipy śledczej na miejscu zabójstwa jest wykonanie zdjęć fotograficznych, które mają znaczenie nie tylko dowodu zbrodni, lecz także służą do odtworzenia przebiegu wydarzenia. "Zdjęcie" na Całunie jest idealne: ukazuje nagie ciało od spodu i wierzchu, jakby było zawieszone w powietrzu!

Płaskorzeźba

Do 1978 r. uczeni nadal opierali się na zdjęciach Całunu. Do tych S. Pia dołączyły się odbitki wykonane przez najsławniejszego fotografa włoskiego G. Ewriego podczas wystawienia relikwii w 1931 r. przez G. B. Judica - Cordigliego w 1969 i 1973 r. Ale prawdziwą sensacją było odkrycie trójwymiarowości wizerunku całunowego, którego dokonał fizyk amerykański, kapitan Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych (NASA) dr John Jackson w 1976 r. Przeżył wówczas podobny wstrząs, jak S. Pia w 1898 r., gdy zobaczył jako pierwszy kształty ciała Chrystusa w całej wyrazistości członków! Niezwykłość odkrycia polegała na tym, że nikomu dotąd nie przyszło na myśl, by dwuwymiarowa fotografia mogła mieć trzeci wymiar, odczytywany przez analizator VP - 8. Przekształca on zróżnicowania gęstości optycznej obrazu w warstwy rzeźby pionowej. J. Jackson użył odbitki dzieła G. Enriego z 1931 r. i uzyskał na monitorze obraz trójwymiarowy, jakiego nie odczytywał analizator z innych fotografii. Wniosek był oczywisty:

Fotografia Całunu zawiera
w sobie trójwymiarową
informację obrazu!

Odkrycie to pozwoliło na odczytanie szczegółów, jakich nie można było zauważyć na zwykłej fotografii Całunu. Na wierzchnim wizerunku uwidaczniała się plastycznie rana na nadgarstku, krew spływająca po przedramionach i rana w boku. Obraz spodu ciała ukazał obfity pukiel włosów z tyłu głowy w stylu charakterystycznym dla mody żydowskiej w I wieku. Przede wszystkim w świetle nowych danych ujawniły się szczegóły twarzy na twarzy Chrystusa z monetami leżącymi na zamkniętych powiekach, których odczytanie liter: UCAI oraz głównego znaku, pozwoliło zidentyfikować je z leptonem -odpowiednikiem setnej części drachmy, wybitej przez Poncjusza Piłata między 29 a 32 r. Wiedza i technologia elektroniczna udostępniły możliwości otrzymania jeszcze innego rodzaju fotografii. Proces ten, opracowany i zastosowany do odczytania obrazów z planet, polega na "kodyfikacji", czyli na określeniu cech grup punkcików na obrazie według ich intensywności. W ten sposób zostały odczytane miejsca zakrwawione na wizerunku całunowym i wiele innych szczegółów dzięki przekładaniu danych na cyfry i odpowiedniemu ich zakolorowaniu... Obróbka trójwymiarowych danych pozwoliła uczonym na uzyskanie płaskorzeźby wizerunku całunowego i odtworzenie w niej twarzy Jezusa, podobnie jak całej Jego postaci. A chociaż współczesna nauka tak głęboko wniknęła w tajemnicę wizerunku Całunu Turyńskiego, to jednak nie jest w stanie wytłumaczyć procesu jego powstawania, a tym bardziej powtórzyć go. Za każdy razem cofa się on w głębie swojej tajemnicy, nawet po ogłoszeniu sensacyjnego wyniku badania wieku tkaniny całunowej metodą węgla radioaktywnego C14! Dlatego niektórzy uczeni określają Całun "oporną relikwią", choć wiele prawd o niej zostało już stwierdzonych. Oto jedna z najważniejszych:

powstanie wizerunku spowodowało martwe ciało "wypalając" na powierzchni lnianych włókien negatyw fotograficzny, który powstał nie wskutek działania światła, lecz nieznanego nauce promieniowania.