Tkanina ujawnia

Wizerunek martwego ciała Jezusa na płótnie całunowym jest ledwo widoczny. Tylko plamy krwi widać wyraźnie, taj jak każdą krew wylaną na tkaninę. Obraz ma cechy negatywu fotograficznego, który badany przez dziesiątki lat tylko w oparciu o zdjęcia, krył swoją strukturę przed oczyma naukowców. Dopiero bezpośrednie badania tkaniny pozwoliły specjalistom wnikać w jej wnętrze i określić stan włókien w miejscach wizerunku. Okazało się, że nie tylko "kurz" lecz również mikroskopijne cząstki ziemi z różnymi minerałami, szczątki materii organicznej, roztoczy, grzybni i pyłków kwiatowych, zadomowiły się w ciągu wieków w całunowej tkaninie. Ilość owego zanieczyszczenia jest znaczna: około 15%.

Pyłki Kwiatowe

W jakim celu, By określić, gdzie znajdował się badany przedmiot. Każda bowiem roślina posiada swój pyłek o określonym kształcie i "ozdobach", konkurujących z bogactwem kształtów muszli morskich. Każda też ma określony obszar występowania o którym informują specjalne katalogi. Na przykład w Dolinie Ojcowskiej w Polsce rośnie polodowcowy gatunek brzozy o okrągłych listkach, występujący tylko w tym miejscu Europy i na tundrach Syberii. Gdy palinolog (specjalista od badań pyłków roślin, od gr. palyn - "prószę na coś")stwierdził, że dany osobnik w swoim ubraniu ma pyłki brzozy, z wielkim prawdopodobieństwem był on w Dolinie Ojcowskiej lub w jej pobliżu, albo...na Syberii. Po latach badań i poszukiwań w terenie M. Frei zidentyfikował 57 gatunków roślin, spośród których tylko 17 występuje we Francji i Włoszech. Reszta pochodzi z Palestyny-z okolic Jerozolimy, Pustyni Judzkiej, Negebu i strefy Morza Martwego, z Północnej Mezopotamii i obszaru wokół Konstantynopola. Jeden z pyłków, najczęściej występujących wśród pobranych, jest identyczny z pyłkiem kopalnym rośliny, która wyginęła ponad tysiąc lat temu. Wytrwały palinolog i kryminolog znalazł jej pyłki w pokładach z okolic jeziora Genezaret! Wniosek jest oczywisty: Całun Turyński przebywał w Palestynie, Północnej Mezopotamii, na obszarze wokół cieśniny Bosfor, we Francji i Włoszech. Po śmierci M. Freia zebrany przezeń materiał przejęło stowarzyszenie ASSIST, by kontynuować badania. Naukowcy tego zrzeszenia stwierdzili, że ogromna ilość pyłków skupiona jest w wizerunku lewego ramienia - ponad 160, i czoła-ponad 270 na 1 cm2. Okazało się, że nie tylko wiatr był odpowiedzialny za gromadzenie się pyłków w Całunie. Sensacją było to, że duża część owych pyłków należy do kwiatów wiosennych, prawdopodobnie składanych - czy stojących - blisko oblicza Jezusa. Dane historyczne i ikonograficzne mówią, że Całun, - "złożony na czworo podwójnie" i na wierzchniej płaszczyźnie ukazujący tylko twarz, oprawiony w relikwiarz w kształcie obrazu - przebywał do 944 r. na Bliskim Wschodzie. Pyłkami mineralnymi zajęło się kilku specjalistów. W 1978 r. pracujący z ekipą STURP prof. G. Riggi wyssał specjalną aparaturą " zanieczyszczenia" i po ich rozeznaniu stwierdził, że główny składnik pobranego prochu odpowiadał próbkom wziętym z egipskich płócien grobowych zawierających wapno, potas, magnezjum, chlor i sód, wchodzących w skład tzw. natronu, używanego przy chowaniu zmarłych. Najbardziej interesującym materiałem był jednak "proch strząśnięty z nóg", zalegający obwicie w sferze stóp na Całunie. Amerykański krystalograf dr J Kohibeck odkrył, że nie jest to powszechny węglan zwany kalcytem, lecz forma występująca rzadko: aragonit. Wyróżnia się on domieszką małej ilości strontu i żelaza. Porównanie z próbkami kalcytu pobranymi z jednego z grobowców w Jerozolimie ujawniło, że również w tym przypadku zachodzi aragonit. Przeprowadzone mikrosondą przez Chicago dalsze analizy chemiczne na aragonie jerozolimskim i z Całunu dały zaskakujący wynik: procentowa ilość strontu i żelaza była identyczna! Poszukiwaniom naukowcom w "dżungli" włókien tkaniny całunowej towarzyszyły

Badania struktury wizerunku.

Była to sprawa nieporównanie trudniejsza. Ostateczny wniosek można byłby ująć w stwierdzeniu paradoksalnym: "Nie powinien zaistnieć!" Dlaczego? Ponieważ wyjaśnienia do przyjęcia z punktu widzenia chemicznego wykluczały te, jakich dostarczała fizyka. I przeciwnie: pewne wyjaśnienia fizyczne byłyby godne uznania, gdyby ich całkowicie nie wykluczała chemia. Chodziło tu przede wszystkim o wytłumaczenie, co tworzy ów "oporny" wizerunek, wyzywający  wprost swoją delikatnością na tkaninie, a tak wyrazisty na czarno-białym zdjęciu fotograficznym. Oczyszczając próbki, naukowcy ze zdumieniem spostrzegli, że żaden z 25 rozpuszczalników laboratoryjnych zastosowanych przy oczyszczaniu włókienek nie naruszył kolorytu wizerunku. Okazało się, że są one jak gdyby "przypalone ", ale tylko na górnej jej powierzchni, i jednocześnie "skorodowane". Zmiany te nie występują na bokach poszczególnych włókienek, a tym bardziej od spodu. Nie ma ich również wewnątrz nitek przędzy i w głębi tkaniny. Ze zjawiskiem tym można byłoby się pogodzić, okazało się jednak, że plamy krwi również pozostawiły swój zapis wyłącznie na powierzchni włókien.

Przecież jej wpływy musiały wniknąć w tkaninę "na wylot"! Dlaczego nie pozostawiły śladów, jak każda krew wypływająca obwicie z rany? "Technikę procesu powstawania wizerunku badał J. Jackson,, udowadniając specjalistycznymi pomiarami, że jego ciemniejsze miejsca i cienie są proporcjonalne do odległości tkaniny od ciała; im bliżej było ono płótna, tym zapis jest ciemniejszy. Owa odległość nie tłumaczy jednak w pełni odległości, ponieważ wierzchni wizerunek ma tę samą intensywność co spodni, a przecież na nim ciało parło na tkaninę całym swoim ciężarem. Jeszcze trudniej wytłumaczyć, jakie prawa fizyczne zadziałały, że proces ten "wykonywało" jednakowo ciało, włosy, krew i - co dziwniejsze! - metal monet położonych na powiekach, którego zapis odtwarza ich symbol i kilka liter. To niepełne ujawnienie struktury wizerunku i jego specyfiki pozwoliło uczonym na wydanie bardzo ważnego werdyktu: jego "twórcą" było martwe i zimne ciało! Wszelkie działania rąk ludzkich przy użyciu pędzli, farb, pigmentów, matryc-są wykluczone! To ciało było jedynym "modelem" zapisu, nie w formie zwykłego odbicia, lecz jego oddziaływania na powierzchnię tkaniny. Określenie sprzed ponad tysiąca lat w języku greckim: acheropoietos, a później w ruskim: nerukotwornyj, czyli " nie uczyniony ręką", okazało się trafne. Jednym słowem, wizerunek na Całunie jest prawdziwy i oryginalny, wykluczający jakiekolwiek fałszerstwo, poza jedynym wyjątkiem: wyprodukowanie tego rodzaju relikwii przy użyciu... żywego człowieka! Takie rozwiązanie należałoby przyjąć, gdyby rzeczywiście tkanina Całunu pochodziła ze Średniowiecza, jak na to wskazywały wyniki analizy węgla radioaktywnego C14. Ewentualni fałszerze musieliby w XIV w. Wykonać oryginał, gdyż Całun Turyński jest oryginałem. Byłby to tylko falsyfikat postaci martwego ciała Jezusa, a nie otrzymanego wizerunku! Ten "horror" w rodzaju 

science fiction z przeszłości jest nie do przyjęcia z wielu względów. Powróćmy do tego problemu. Tymczasem musimy jeszcze dowiedzieć się, jak uczeni tłumaczą proces powstania wizerunku na Całunie, czyli co spowodowało zżółknięcie powierzchni włókien i ich skorodowanie. Najbardziej prawdopodobną teorią jest "promieniowanie cieplne". Przemawia za nią m.in. fakt, że kodowane zdjęcie elektroniczne odbiera jednakowo obraz wypaleń na tkaninie całunowej powstały wskutek pożaru w 1532r. w Chambery - gdzie znajdowała się wówczas ta relikwia - jak również plamy krwi i ciemniejsze zarysy wizerunku.

Wielu uczonych określiło to tajemnicze zjawisko "termonuklearnym błyskiem, ale wykraczającym poza znane dziś prawa fizyki.

Musiał to być czynnik sprzeczny w sobie: silny i słaby, liczący się i nie liczący z odległością od płótna. Ale nawet przyjmując te i inne sprzeczności, jak wytłumaczyć fakt, że wizerunku nie tworzą silniejsze i słabsze "nadpalenia", ale mniejsze lub większe skupiska zakolorowanych i skorodowanych włókienek, pełniących podobną funkcję jak punkciki na każdej fotografii? A oto inne pytania. Bez odpowiedzi. W jaki sposób owo "promieniowanie" mogło spowodować zapis trójwymiarowy wizerunku, wymagający w zwykłym fotografowaniu dwóch obiektywów w jednym aparacie, by obiekt mógł być ujęty pod innym kątem, w synchronizacji otrzymując "głębię"? Czy podobną funkcję mogło pełnić ciało? Jakiego rodzaju energia cieplna, "przypalając" włókienka tylko na powierzchni, pozostawiła nietknięte ich boki i spody? Po przeanalizowaniu danych i nieudanych próbach wytłumaczenia zjawiska powstania na wizerunku całunowym zapisu negatywowego znanymi prawami "zwykłej" i nuklearnej fizyki rzecznicy STURP- u - K.E. Stevenson i G. R. Habermas - stwierdzili: "Zmartwychwstanie Jezusa z Nazaretu jest daleko lepszym wyjaśnieniem niż te, jakich można się spodziewać od chemii, fizyki, medycyny i historii".