Artykuł zamieszczony w Przekroju, nr 15/2755 z dnia 12 kwietnia 1998r.

Domniemane prześcieradło grobowe Chrystusa - pokazane publicznie po raz pierwszy ok. 1353 r. w Lirey przez szlachcica Geoffreya de Charny, rycerza wypraw krzyżowych - doczekało się setek tomów opisu. Pewnie będzie ich jeszcze więcej. Syndonolodzy, ludzie badający płótno, nie ustają w dociekaniach. czy tajemnica Całunu zostanie kiedykolwiek wyjaśniona? 

Tajemnica Całunu
opowiada ks. prof. Jerzy Chmiel 

-... w pobożnym skupieniu przed Całunem stał Karol Wojtyła, krakowski kardynał. Wśród zgromadzonych w katedrze dostrzegłem również innych Polaków: dra Stanisława Waliszewskiego, uznanego w świecie syndonologa, oraz redaktora Zenona Ziółkowskiego. wszyscy z zaciekawieniem patrzyli na długi, prawie pięciometrowy pas (o szerokości 1,1 m) materiału w kolorze sepii, rozpostarty w wielkiej szklanej gablocie. Ja zobaczyłem Całun po raz pierwszy. czy dostrzegłem twarz, postać  Chrystusa? Nie od razu. dopiero z oddali kilku, a może nawet kilkunastu kroków udało mi się w ciemnej, rudobrązowej plamie dojrzeć zarys, kontury ludzkiego ciała. Nie były one jednak wyraźne, dokładne - tak rok 1978 wspomina ksiądz prof. dr hab. JERZY CHMIEL, prezes Studium Syndonologicznego, które powstało z inicjatywy Jana Pawła II w Krakowie, przy Polskim Towarzystwie Teologicznym.

- Czy wcześniej, przed zgodą papieża Pawła VI na wystawienie całunu - od 26 sierpnia do 8 października owego '78 roku zobaczyło go ponoć 4 miliony ludzi! - ksiądz się nim interesował?Uważałem, ze nie warto zaprzątać sobie głowy czymś, co jest sporne. Ale gdy w Londynie zobaczyłem film o tajemniczym płótnie, porwała mnie jego naukowa zagadkowość. I to na tyle, że znalazłem się na międzynarodowym kongresie w Turynie. Potem na następnym i następnym... 

Punkt zwrotny

Mechanizm powstania na płachcie utkanej z lnu dwóch ciemnych plam, śladów nagiego, biczowanego i ukrzyżowanego człowieka przez wieki nie budził badawczego zaciekawienia. Całun uważano za przedmiot pobożności, nie nauki. Nie dociekano więc, dlaczego owe plamy - z których jedna ukazuje zarys ciała z przodu, a druga z tyłu - stykają się ze sobą od strony głowy. Nie dziwiło i to, że ciało jest wielkości naturalnej. 
Punkt zwrotny nastąpił dopiero sto lat temu, w maju 1898 roku, kiedy to piemoncki adwokat - fotograf, Secondo Pia, przedstawił klisze, które stały się przedmiotem zainteresowania specjalistów takich dziedzin, jak: historia, historia sztuki, ikonografia, chemia, fizyka, geologia, archeologia, informatyka, medycyna itd.

Ruszyła lawina 

Dlaczego wywołane negatywy wzbudziły takie emocje? Bo ujawniły szczegóły, których nikt gołym okiem wcześniej nie widział. Ba, nawet nie podejrzewał, ze mogą się na prześcieradle znajdować. Ruszyła więc lawina badań, choć sam Całun pozostawał zamknięty w srebrnej szkatule królewskiej kaplicy w Turynie aż do roku 1931. Dopiero uroczystość zaślubin następcy tronu, Umberta,  spowodowała, że członkowie dynastii sabaudzkiej zdecydowali się udostępnić relikwię pielgrzymom. Arcybiskup Turynu zaś, M. Fossati, zlecił fotografowi Giuseppe Endriemu powtórne wykonanie zdjęć. W obecności świadków, pod przysięgą, nawet z notarialnym zabezpieczeniem. Po to, by uniknąć podejrzeń, jakie dotknęły Secondo Pia. 
- Proszę popatrzeć na zdjęcie twarzy Chrystusa, na stróżkę krwi widoczną na bruździe czoła 
- ks. prof. Chmiel wskazuje na kopię fotografii Endriego, którą Karol Wojtyła zostawił mu w "spadku", gdy po konklawe Kraków zamienił na Watykan. 

W zgodzie z Ewangelią?

- Jaka jest rola teologa, biblisty - zajmuje się ksiądz badaniem Pisma Świętego - w poszukiwaniu prawdy o Całunie? - pytam. 
- Pismo Święte nie przekazuje żadnego opisu postaci fizycznej Jezusa z Nazaretu. Ale również o znaczeniu, jakie ma płótno dla ludzi religijnych i niewierzących. O skupianiu uwagi na zbieżności danych zaobserwowanych na Całunie z opisami ukrzyżowania Chrystusa w czterech Ewangeliach. I o rzeczach jakby "ponad". Gdyby ktoś fałszował Całun na podstawie ewangelii - tu wyjaśniam owo "ponad" - musiałby to zrobić inaczej. W Piśmie Świętym np. jest mowa o przebiciu dłoni - na płótnie mamy przebite nadgarstki. Ręce postaci złożone są w sposób szczególny - nie widać kciuków, gdyż są podwinięte do środka dłoni. Dlaczego ? medycy mówią o paraliżu, naruszeniu nerwu środkowego w czasie przebijania nadgarstka gwoździem. Proszę też zauważyć, że w Piśmie jest mowa o cierniowej koronie, na Całunie widzimy ślad po "czapce" z chrustem...

Prawda czy oszustwo

Fotografia jak ta w pokoju ks. Chmiela oraz inne z tej samej "sesji" uwolniły Pia od oskarżeń o oszustwo. Uwidoczniły raz jeszcze ślady biczowania i ukrzyżowania mężczyzny (dźwiganiu belki można przypisać te na wysokości lewej łopatki i prawego ramienia; upadkom - zdarcie skóry z kolan; uderzeniom lancy - rany klatki piersiowej itd.). Także jego oblicze - z brodą, długimi włosami oraz odbiciem cierniowej korony...
- Kolejne, tym razem kolorowe już fotografie wykonane w latach 1969 i 1973 przez Cordiglię, a później komputerowe opracowanie wizerunku znajdującego się na Całunie dały asumpt do wysunięcia hipotezy, że postać nie mogła być przez nikogo namalowana (a tak się też sądzi), gdyż nie ma żadnej kierunkowości prowadzenia pędzla - mówi ksiądz profesor. Skądinąd wiadomo, że NASA zwrócono uwagę i na trójwymiarowość obrazu odbitego (?) na prześcieradle.

Malowidło czy odbicie ?

Historia powstania Całunu jest tajemnicza. Czy w chustę były zawinięte prawdziwe zwłoki, czy wizerunek zamęczonego na śmierć człowieka został wykonany niejako po fakcie ? - pytano.11 marca 1980 r. mikrochemik z Chicago, Walter McCrone, na konferencji w Brytyjskim Towarzystwie Całunu Turyńskiego oświadczył, iż potrafi dowieść, że płótno jest malowidłem powstałym w średniowieczu; analiza, m.in. mikrośladów zaznaczonych na tkaninie (próbki pobrano z Całunu, przykładając doń klejącą taśmę) miała przekonać, iż takim barwnikom jak cynober i ochra - z dodatkiem zwierzęcego kolagenu jako spoiwa farb - zawdzięcza się utrwalony obraz. Krew na Całunie? Ta, według McCrona, nie jest ludzka... lecz bycza.Wyniki późniejszych badań dały odpór tym orzeczeniom. Czy możliwy jest do sfabrykowania obraz, który uprzedza malarstwo figuratywne oraz późniejsze wynalazki i odkrycia? Skąd artysta znał technikę fotografii i holografii (ta ostania powstała w czwartej dekadzie tego stulecia), by stworzyć na chuście doskonały negatyw, trójwymiarowy obraz? Na dodatek ta krew...

Grupa AB

Rdzawoczerwonymi plamami odpowiadającymi substancji hematycznej zajmowali się też inni. Wśród nich J. Heller i A. Adler (Amerykanie) oraz B. Bollone (Włoch), który w 1981 r. nawet określił grupę: AB. To oni - niezależnie od siebie - wykazali, że na Całunie znajdują się takie odciski krwi, jakie może dać wyłącznie bezpośredni styk zranionego, choć już martwego ciała owiniętego w płótno; Gilbert Lavoie uznał, że ciało zostało owinięte w płótno nie później jak dwie i pół godziny po śmierci. Profesor Chmiel, podkreślając także zasługi polskich hematologów z Poznania czy Krakowa, dodaje: "Gdyby Całun był namalowany w XIV wieku, musiałby zaistnieć błąd w przedstawieniu kierunków wypływu krwi z ran; trzy stulecia później poznano mechanizm jej krążenia, potrafiono odróżniać krew żylną od tętniczej". Przy okazji odwołuje się i do kongresu, na którym wybitny anatomopatolog z Kalifornii, prof. Backley, dowodził wręcz nadzwyczajnej wierności wizerunku na chuście z anatomicznym opisem ludzkiego ciała.

Wędrowanie

Najsłabszą stroną dotychczasowych badań syndonologów jest próba ustalenia losów Całunu. A ściślej jego historii do czasów wystawienia w Lirey. Przypuszcza się, że w rękach krzyżowców znalazł się po zdobyciu Konstantynopola w lipcu 1204 roku. taką hipotezę stawia np. Ian Wilson, który uważa, że płótno to Mandylion. Cudowny obraz zaginiony tam właśnie podczas znanej nam z przekazów historycznych rzezi. Ale uwaga: Mandylion przedstawiał tylko twarz Jezusa. Chyba że płótno było zszyte tak, że ukrywało jego ciało? Jakie losy spotkały Całun po pokazaniu we Francji? Otóż trafił do Sabaudii, później do Nicei i Vercelli. Wreszcie do Turynu, choć nadal jako własność Sabaudów; płótno zmieniło właściciela dopiero 15 lat temu - na mocy testamentu Huberta II zostaje nim Watykan. Warto tu jeszcze wspomnieć o nękających go pożarach. Całun o jodełkowym splocie z czystego, żółtawego lnu wielokroć znalazł się w procesji; pożar sprzed dwóch lat pamiętamy - ale te wcześniejsze (świadectwa nadpaleń widoczne są na płótnie!) też były bardzo groźne. Dlaczego to takie ważne?

C - 14

Dziesięć lat temu - ustami arcybiskupa Turynu, Anastasio Ballestrero - świat został poinformowany, że turyński Całun jest falsyfikatem. Relikwia została znów osadzona w średniowieczu - choć tym razem nie z powodu "barwników malowidła", ale pochodzenia tkaniny. Podstawą był werdykt fizyków i chemików (a Kanady, USA, Francji i Wielkiej Brytanii), którzy testowali ją metodą mierzenia zawartości węgla radioaktywnego. Rzecz jednak w tym, że "zapomnieli" oni, iż Całun w ciągu wieków nie pozostawał układem chemicznie zamkniętym, został uszkodzony przez ogień, wodę, dym ze świec czy kontakt fizyczny z ludźmi, był łatany i konserwowany. Laboratoryjne spalanie pobranych próbek, ze względów oczywistych dość małych, nie musiało więc odzwierciedlać prawdy o początku - komentuje ks. Chmiel. 

Poszukiwania

Fotografie Secondo Pia były wyzwaniem dla nauki. Rzecz w tym, że żadna ze sformułowanych dotąd hipotez nie jest zadowalająca i żadna nie została w pełni zaakceptowana. Badania więc trwają. Skupiają się przede wszystkim na całunowym wizerunku. Czy jest on wytworem geniusza-malarza? Wynikiem przyciskania rzeźby do płótna? Podgrzewania płaskorzeźby? Promieniowania czy jeszcze czego innego? O hipotezie McCrona była już mowa. O doświadczeniu J. Nickella z Buffalo wiadomo tyle, że jego zdaniem jakiś fałszerz użył pokrytego tlenkiem żelaza relietu, do którego przyłożył prześcieradło. Ciekawe jednak wydają się ostatnie doświadczenia badacza w dziedzinie medycyny nuklearnej, J. B. Rinaudo. Uważa on, że trójwymiarowość postaci na Całunie można wyjaśnić promieniowaniem protonów, które były wysłane przez zawinięte zwłoki w wyniku działania energii; wyzwolone protony uformowały wizerunek, neutrony zaś napromieniowały tkaninę. Nie powinniśmy pominąć w naszej rozmowie kwestii pyłków z roślin, jakie zebrano z całunu. Ich badaniem zajął się botanik, a zarazem znany w świecie kryminolog szwajcarski, dr Max Frai (ewangelik), który udowodnił, że ten najczęściej spotykany na płótnie występuje obficie w osadach jeziora genezaret i Morza martwego. To by oznaczało, że Całun był na tych terenach... - mówi prof. Chmiel; analizę palinologiczną szwajcara potwierdzili ostatnio uczeni z Izraela

.... jak Herkules?

W XIII-XIV w., a więc w czasach wypraw krzyżowych, całuny nie należały do rzadkości. Każdy chciał mieć relikwię! Dlatego je preparowano; mówi się o czterdziestu, nawet pięćdziesięciu prześcieradłach grobowych Chrystusa. Ale tamte, jak udowodniono, były fałszywe. Nie dowiedziono tego w przypadku niezniszczalnego dotąd wizerunku Turyńskiego Całunu. (Uwaga: znów go będzie można oglądać od 18 kwietnia do 20 czerwca tego roku w katedrze w Turynie.)Tyle tylko, że do tej pory Całun jest największa naukową zagadką. Nie wiadomo, jak powstał. I czy rzeczywiście jest odbiciem ciała Chrystusa... - zauważa ks. Prof. Chmiel; później już mówi nie tylko o obrazie śmierci, ale i zmartwychwstania, którego nie da się udowodnić eksperymentalnie, za pomocą naukowych dociekań: - Całun nie mógł być odwinięty. W jaki więc sposób kontakt między ciałem a prześcieradłem został przerwany bez uszkodzenia ukształtowanych odbić? Jak z całunu zniknęło ciało, żeby zrobić miejsce postaci promieniowej? Przecież nie jest tak, że człowiek (Jezus) ocknął się, poczuł nagle siłę, wstał i jak Herkules odwalił wielki kamień...

Teresa Bętkowska