Konstantynopol


Świadectwo pewnego krzyżowca

Powyżej wspominałem, iż istnieje świadectwo, potwierdzające obecność Całunu w Konstantynopolu w latach 1203-1204. Znajduje się ono w piśmie pewnego krzyżowca, postaci mniej znanej, o której pamięć pewnie by się zatarła, gdyby nie pozostawiony opis jego pobytu w Konstantynopolu w czasie IV krucjaty. Dziwna krucjata, zorganizowana, aby walczyć w Egipcie - newralgicznym punkcie potęgi muzułmańskiej - została wykorzystana przez Wenecjan do przywrócenia władzy Serenissimy w Zarze, którą zdobyto i ograbiono w roku 1202, a później, pomimo wahań samego papieża, do ponownego osadzenia w Konstantynopolu Izaaka II, zdetronizowanego przez swojego brata Aleksego II. Po raz pierwszy krzyżowcy po krótkim oblężeniu, pokojowo wkroczyli do Konstantynopola, skoro tylko rewolucja ludowa przywróciła władzę zdetronizowanemu Izaakowi. Był lipiec 1203 roku. Przez kilka miesięcy żyli w obozie rozbitym u wrót Konstantynopola, utrzymując dość napięte stosunki z cesarzem i ludnością grecką. Właśnie w tym okresie mogli zwiedzić miasto, zasobne i bogate. Jednak nowy bunt obalił cesarza, zastępując go przywódcą ruchu nacjonalistycznego, Aleksem V Ducasem. Krzyżowcy zaatakowali miasto i zdobyli je 12 kwietnia 1204 roku. Stolicę Imperium ogarnęły płomienie i powszechna grabież. Świadectwo krzyżowca to dość interesująca informacja ze względu na to, iż daje nam dokładne porównanie dużego kawałka płótna, zawierającego kompletny wizerunek Chrystusa, z odniesieniem do zawinięcia ciała, przy użyciu słów zbliżonych do tych, którymi posłużył się Teodor Anioł.

Mikołaj Mesarites, strażnik relikwii

Nie jest to jednak jedyne, jakkolwiek z pewnością najdobitniejsze, świadectwo obecności Całunu w Konstantynopolu. Już w roku 1201 Mikołaj Mesarites, strażnik relikwii w kaplicy Santa Maria del Faro, broniąc kościoła przed grupą buntowników, upominał ich, przypominając o świętości miejsca i tego, co się w nim znajduje. Wśród przechowywanych tam relikwii Męki Pańskiej wymienia płótna pogrzebowe Chrystusa, które <<owijały niewypowiedzianego Zmarłego, nagiego i namaszczonego po męce>>, co czyni to miejsce szczególnie świętym, bo <<tu On powstaje z martwych, a soudarion wraz z pogrzebowymi płótnami jest tylko tego dowodem>>. To jeszcze jedno świadectwo, które samo nie ma większego znaczenia, jednak nabiera go w połączeniu z tekstem Roberta de Clary i listem Teodora.

Przełom w ikonografii pogrzebowej Chrystusa

Ale jest jeszcze coś więcej. A. M. Dubarle, autor podstawowego dzieła krytycznego na temat historii Całunu aż do epoki Konstantynopola, podkreśla doniosłość ikonograficznego dokumentu w integracji tradycji oraz przekazów pisanych. Podkreśla, jak równolegle do świadectw obecności Całunu w Konstantynopolu z pełnym wizerunkiem Chrystusa pojawia się nowe ikonograficzne przedstawienie złożenia do grobu Zbawiciela, gdzie zostaje wprowadzone użycie dużego pogrzebowego płótna. Bardzo ciekawy przykład takiej innowacji, skłaniającej ku zastanowieniu się nad możliwą znajomością Całunu, odnaleziono na miniaturze manuskryptu Pray z Budapesztu, zwłaszcza w ułożeniu ciała Chrystusa, niektórych cechach anatomicznych oraz obecności bardzo długiego kawałka płótna. W przedstawieniu spotkania kobiet z aniołem przy grobie zdaje się, że artysta pragnął odtworzyć jodełkowe płótno Całunu, a ktoś chciał również zobaczyć na nim ślady pozostawione po pożarze, poprzedzającym pożar w Chambery. W celu wyjaśnienia dziwnego umiejscowienia manuskryptu, pochodzącego z końca XII wieku, przypominam, że król Bela III Węgierski edukację swoją odebrał na dworze w Bizancjum, aby potem objąć jego tron, do czego jednak nie doszło w związku z narodzinami prawowitego potomka. Nie naginając jednak interpretacji, nie można zaprzeczyć istnienia jakiegoś przedmiotu, który w określony sposób wpłynął na związane z przypuszczalną obecnością Całunu w Konstantynopolu przedstawienie pogrzebu Chrystusa. Istnieje wiele pomniejszych źródeł, świadczących o obecności w Konstantynopolu u schyłku XI wieku pogrzebowej wyprawy Chrystusa. Historycy usiłowali wskazać epokę, w której tradycja ta zaczyna funkcjonować. W wielu przypadkach chodziło o doszukiwania tematu, w dążeniu do znalezienia potwierdzenia teorii rozwiniętej przez I. Wilsona, która łączy Całun ze Świętym Mandylionem, czczonym wizerunkiem z Edessy, o którym już wielokrotnie wspominałem.